brzmi prawie jak VIP ale jest to bardzo niemile widziany gość w domu z kotami...
FIP to skrót oznaczający zakaźne zapalenie otrzewnej kotów;
FIP to wyrok dla kota;
taki wyrok usłyszeliśmy wczoraj dla Mirabelki :((((
nie mogę się z tym pogodzić dlatego piszę tu o tym, wybaczcie...
od dwóch dni wertuję internet, wiem, że choroba ta jest dość trudna w diagnozie ponieważ nie ma jednego badania, jednego wyniku, który mógłby ją w stu procentach potwierdzić;
cały czas szukam punktu zaczepienia żeby móc powiedzieć, że weterynarz się pomylił, nie znam się na tym, cała moja wiedza opiera się na tym co przeczytałam w sieci ale wiem, że zagląda tu wiele osób, a wśród nich miłośnicy kotów, może ktoś z Was orientuje się w temacie i powie mi, że faktycznie wyniki badań, które Mira miała robione nie dają żadnej szansy na to, że jest to inna choroba albo, że może być inna przyczyna stanu, w jakim jest teraz kotka;
może ktoś mi doradzi czy jakieś inne badania powinniśmy zrobić...
o szczegółach mogę opowiedzieć na email jeśli ktoś miałby chęć mi poradzić;
sentimenti(@)op.pl
a u nas w domu koci szpital...
sorki za smutny post w piątkowy wieczór...
******************************************
Edytuję:
wstawiam przebieg choroby u Mirabelki, może komuś się przyda..
Mira miała około 2,5 roku;
śRODA 7 XI 2012
******************************************
Edytuję:
wstawiam przebieg choroby u Mirabelki, może komuś się przyda..
Mira miała około 2,5 roku;
była wysterylizowana;
miała usunięte wszystkie zęby (autoagresywne zapalenie dziąseł);
kilkakrotnie miała problemy z oczkiem, w książeczce wpisywano wrzód rogówki;
miała usunięte wszystkie zęby (autoagresywne zapalenie dziąseł);
kilkakrotnie miała problemy z oczkiem, w książeczce wpisywano wrzód rogówki;
była kotką przygarniętą jako kociątko z działek;
dwa miesiące przed wystąpieniem objawów dokociliśmy się, trafiła do nas druga kotka, tym razem ze schroniska;
WTOREK 6 XI 2012
Mirabelka
trafiła do weterynarza ponieważ
zauważyłam, że od dwóch dni nie ma apetytu, całe dnie śpi i jest
cieplejsza niż zwykle, lekarz stwierdził, że to może być jakiś wirus, pytał czy
my ostatnio chorowaliśmy? Tak się składa, że faktycznie jesienne choróbsko męża
dopadło ostatnio, lekarz doszedł do wniosku, że kotka mogła się od nas zarazić,
dostała na miejscu dwa zastrzyki.
Wpis z
książeczki zdrowia:
Nie było
żadnej poprawy, Mirabelka robiła się coraz słabsza i nie chciała jeść więc
pojechała ponownie do lekarza. Tym razem miała za niską temperaturę. Dostała na
miejscu dwa zastrzyki, dostaliśmy też Synergal na dwa dni po dwie tabletki
dziennie i jakąś zawiesinę w strzykawce do pyszczka raz dziennie. Po powrocie
do domu okazało się, że ma niedowład nóżki, tej w którą dostała zastrzyk,
myślałam, że to właśnie może od iniekcji, skontaktowałam się z lekarzem i
powiedział, że jeśli nie ustąpi do następnego dnia to mamy przyjść z kotką.
CZWARTEK 8 XI 2012
Kot był cały
czas bardzo słabiutki i nie jadł, niedowład nóżki nie ustąpił, Mirabelka pojechała
do lekarza, miała robione USG i okazało się, że jest płyn w jamie brzusznej ale
jest go mało i dlatego nie można pobrać go do badania bo jest to niebezpieczne
dla kota (w płucach płynu nie ma) i jeszcze weterynarz zauważył dziwne
poszarpanie na wątrobie, stwierdził, że wg niego wszystko wskazuje na FIP.
Pobrał krew i dał nam kroplówkę, którą w
domu podawaliśmy Miruni. Dostaliśmy też krople do oczu Gentamicin wzf 0,3 %
ponieważ oczko było nie całkiem zdrowe, niedawno długo leczyliśmy oczko więc może
nastąpił nawrót z powodu osłabienia, tak sobie pomyślałam.
PIĄTEK 9 XI 2012
Rano znów
podaliśmy kroplówkę. Po południu Mirabelka pojechała do lekarza, tym razem dał
jej szybką kroplówkę na miejscu. Miał już wyniki badania krwi i powiedział, że
potwierdziły jego podejrzenia czyli FIP. Pobrał jeszcze raz krew na zbadanie
morfologii. Lekarz wspomniał coś o podawaniu sterydów.
Mira nic nie
chciała jeść, liznęła trochę jogurtu i mięska z warzywami ze słoiczka dla
niemowląt, w nocy wymiotowała.
To są
wyniki:
SOBOTA 10 XI 2012
Rano
kicia skubnęła troszkę mięska ale po chwili zwróciła.
Mirabelka
była u weterynarza, dostała szybką kroplówkę, lekarz znał wyniki badania krwi
(morfologii), powiedział, że wszystko jest w normie, odstawił antybiotyki i
kazał przyjść w poniedziałek na ponowne USG, powiedział, że mimo dobrych
wyników morfologii nie zmienia diagnozy.
Kot
nic nie chciał jeść ani pić, spał cały dzień.
NIEDZIELA 11 XI 2012
Rano
Mira zrobiła obchód po całym mieszkaniu i tarasie, ucięła sobie na tarasie
drzemkę, po paru godzinach spania w naszym towarzystwie przeniosła się do
swojego pudełeczka w sypialni i tam spała już do nocy. Nie przejawiała żadnego
zainteresowania piciem i jedzeniem więc karmiłam ją strzykawką zmiksowanym
gotowanym kurczakiem z wywarem i dostawała też wodę strzykawką. Ani razu nie
zwróciła więc może to antybiotyki powodowały wymioty…… to tylko taka luźna
myśl.
Łapka
jest nadal niesprawna ale Mirabelka radzi sobie.
Dostaje
krople do oczka, siusia do kuwety i śpi i śpi i śpi.
PONIEDZIAŁEK
12 XI 2012
Po
dwóch dniach przerwy w kuwecie pojawiła się zdrowa qpka. Mira jadła mięsko z
warzywami ze słoiczka dla niemowląt i dostała wodę strzykawką.
Ponowne
USG, przybyło płynu w jamie brzusznej, lekarz pobrał, płyn był żółty i ciągnący,
mąż był przy badaniu, nie wspomniano o białych kłaczkach i nie były widoczne.
Lekarz potwierdził diagnozę. W płucach prawdopodobnie nie ma płynu ponieważ
Mirabelka nie ma najmniejszych problemów z oddychaniem. Poprosiłam o test
FIV/FELV i zbadanie stosunku albumin do globulin. Czas na sterydy. U lekarza
Mirabelka dostała jakiś zastrzyk i do domu tabletki po dwie rano podczas
posiłku.
WTOREK
13 XI 2012
Kicia
pospacerowała trochę, nakarmiłam ją i dałam
tabletki (sterydy). Po jakimś czasie wymiotowała brązową cieczą.
Przyszły
wyniki: test FIV negatywny, test FeLV
pozytywny (jest nosicielką wirusa białaczki), alb 2,08 g/Dl, glob 5,42 g/Dl, stosunek
wynosi 0,38 (źle). Teraz karmię ją strzykawką preparatem convalescence. Już nie
wymiotowała więcej więc może to była reakcja na te tabletki…
ŚRODA 14 XI 2012
Mirabelka
nie czuje się lepiej, całymi dniami drzemie, nie chce jeść ani pić. Zwróciła
tabletki (sterydy) po pół godziny. Kosnsultacja u drugiego lekarza - nic nie wnisła.
Wieczorem Mira dostała sterydy w zastrzyku. Jeden na 7-8 dni, a drugi Rapidexon na 2-3 dni.
Wieczorem Mira dostała sterydy w zastrzyku. Jeden na 7-8 dni, a drugi Rapidexon na 2-3 dni.
CZWARTEK 15
XI 2012
Dziś rano nie
było tabletek i nie ma wymiotów. Mira poszła sama napić się wody z miseczki.
Karmię i poję strzykawką (conwalescence). Nie czuje się lepiej po sterydzie,
może to jakiś punkt zaczepienia, zazwyczaj u kotków z FIP-em steryd powoduje
chwilową poprawę… tak czytałam…
Wieczorem
gdy chciałam nakarmić Mirę już na sam widok strzykawki dostała odruchów
wymiotnych i wymiotowała żółty płyn. Dałam jej tylko troszkę jedzenia i wodę.
PIĄTEK 16 XI 2012
W nocy Mira
zwracała żółty płyn. Kolor siuśków jest taki jak zawsze, a przy FIP często ma
odcień „żarówiasty” – taki malutki promyczek J
Mira nie
wychodzi ze swojego małego pokoiku, całymi dniami leży tam sobie.
Oddycha
normalnie. Temperatura w normie. Poprosiłam lekarza o antybiotyk Unidox. Dostała też
tabletki Venter i czopek Torecan przeciw wymiotom.
SOBOTA 17 XI 2012,
NIEDZIELA 18 XI 2012
Sytuacja bez
zmian, Mira spędziła cały weekend drzemiąc na swoim ulubionym kaloryferze, sama się na niego wspina, korzysta z kuwety. Gdy podsuwam jej pod pyszczek smakołyki odwraca główkę więc poję i karmię ją strzykawką.
PONIEDZIAŁEK
19 XI 2012
Mirabelka
była u weterynarza, miała mieć pobierany płyn na analizę biochemiczną, na test
do Niemiec i dla mnie do zrobienia testu Rivalta w domu. Lekarz zaczął od USG,
okazało się, że płyn się cofnął, narządy wewnętrzne wyglądają ok, nawet
wątroba, o której wcześniej mówił, że jest "poszarpana", wkłuwał się
trzy razy żeby uzbierać porcję płynu do Niemiec, na analizę biochemiczną tu na
miejscu i na test Rivalta nie starczyło.
Mnie
zaskoczył brak płynu, lekarz twierdzi, że to od sterydów, ja nigdzie o takiej
reakcji nie czytałam (co oczywiście nie oznacza, że tak nie jest).
Płyn
miał teraz czerwonawy odcień, może podczas wkłuwania dostała się krew?
Białych
kłaczków w nim nie ma.
Stan
kotki bez zmian, ani gorzej, ani lepiej...
Tylna
łapka nadal z niedowładem.
Lekarz
podtrzymuje diagnozę : FIP.
WTOREK
20 XI 2012
Rano nakarmiłam
Mirę strzykawką, podałam antybiotyk.
W drodze na
swój ulubiony kaloryfer Mira zatrzymała się przy miseczce z mlekiem dla kotów i
liznęła parę razy, pierwszy raz od dwóch tygodni :). Jak robiła siku w kuwecie,
trochę nie trafiła ;) i mogłam ocenić kolor moczu na białej podłodze, był mocno
żółty, nie wiem czy to ważne więc wolę napisać.
Potem zjadła
kilka kęsków mięska z saszetki Convalescence, nie wyobrażacie sobie jak taki
widok potrafi ucieszyć!!! Dwa tygodnie na to czekałam!!!
ŚRODA 21 XI 2012
Bez zmian
Wieczorem skubnęła trochę mięska
Wstrzymałam się z podawaniem sterydów
dostałam informację, że badanie w Niemczech jest w toku
a tu moja bidulka wtulona we mnie jak zawsze (24 XI 2012), to był najcudowniejszy kociak na świecie...
bardzo tęsknię...
ŚRODA 21 XI 2012
Bez zmian
Wieczorem skubnęła trochę mięska
Wstrzymałam się z podawaniem sterydów
dostałam informację, że badanie w Niemczech jest w toku
CZWARTEK 22 XI 2012
Wizyta w innej lecznicy: bardzo długie badanie
palpacyjne, rentgen, USG;
temperatura w normie;
temperatura w normie;
płynu w jamie brzusznej nie ma (no może jakieś śladowe
ilości), lekarz wyczuwa zgrubienie na jelicie, najpierw myślał, że to masa kałowa ale powiedział, że to może być guz (np. chłoniak
złośliwy – to mój dopisek), i mógł być przyczyną zbierania się płynu w jamie
brzusznej… ale oczywiście też nie wyklucza FIP, czekamy na wynik… przy badaniu tego miejsca Mira miauczała, bolało ją;
lekarz przepisał Mirabelce relanium na apetyt, ćwierć
tabletki rano i wieczorem, sterydów mam nie dawać;
Zjadła sama troszkę wołowinki, odrobinkę, a poza tym
wiadomo, strzykawka;
Zważyłam ją, waży teraz 2900, przed chorobą 3600;
Prześwietlenie nic nie pokazało;
PIĄTEK 23 XI 2012
krew pobrana, kroplówka podana;
Mira od wczoraj plami, jakby moczem, czyli wycieka jej jasnożółty płyn o konsystencji wody...
zjadła sama trochę paszteciku;
wyniki:
SOBOTA 24 XI 2012
wynik z Niemiec
Prześwietlenie nic nie pokazało;
PIĄTEK 23 XI 2012
krew pobrana, kroplówka podana;
Mira od wczoraj plami, jakby moczem, czyli wycieka jej jasnożółty płyn o konsystencji wody...
zjadła sama trochę paszteciku;
wyniki:
SOBOTA 24 XI 2012
wynik z Niemiec
lekarz twierdzi, że ten wynik oznacza, że Mirabelka choruje na FIP, z mojej lektury sieci i rozmów z różnymi osobami uważam, że nie jest jednoznaczny, znalazłam nawet taką informację w "Przewodniku po badaniach" firmy IDEXX (czyli wykonującej to badanie):
"W rzadkich
przypadkach, np. z powodu nowotworów lub procesów zapalnych, może dochodzić
do przechodzenia koronawirusów jelitowych do płynu wysiękowego w jamach
ciała. Dlatego wynik dodatni badania techniką PCR nie zawsze jest
równoznaczny z zakaźnym zapaleniem otrzewnej (FIP).";
a w ogóle lekarz zlecił wykonanie w Niemczech innego badania niż ja zamówiłam, prosiłam o badanie biochemiczne płynu, a wykonano test PCR na obecność koronawirusa w danej próbce... drogie badanie, tydzień czekania, a dostałam co innego niż potrzebowałam... trudno...
kroplówka rano i wieczorem
NIEDZIELA 25 XI 2012
kroplówka rano i wieczorem;
Mirabelka bez zmian
PONIEDZIAŁEK 26 XI 2012
byliśmy u lekarza, kotka miała zrobione ponownie prześwietlenie RTG, lekarze powiedzieli, że zaczyna się pojawiać woda w klatce piersiowej :( ale jego pojawienie się może być spowodowane czymś innym, nie FIP-em;
nie znam się i nie wiem, które plamy na zdjęciu to ten płyn
lekarze mówią o zgrubieniu na jelicie na długości 8-10cm, nie widać tego na zdjęciu ani na USG, tylko podczas badania palpacyjnego jest wyczuwalne;
chyba zdecyduję się na laparotomię czyli zabieg polegający na rozcięciu brzuszka i sprawdzeniu co tam się dzieje, ale to może być nasze pożegnanie...
cały czas temperatura w normie, nie ma wymiotów ani biegunki, Mirabelka załatwia się normalnie, mocz jest intensywnie żółty, po kroplówkach wycieka jej płyn o konsystencji wody, jasnożółty;
cały czas rozmawiam też na najlepszym chyba forum dla właścicieli i miłośników kotów, są tam osoby o podobnych doświadczeniach i sporej wiedzy, wiele mi podpowiadają;
mają też pewne wątpliwości, czy Mirabelka nie jest za słaba na laparotomię, czy jej wyniki na to nie wskazują, czy nie powinna mieć najpierw przetoczonej krwi, czy słusznie od kilku dni dostaje kroplówki dożylne?
WTOREK 27 XI 2012
szukałam weterynarza,który zrobiłby Mirabelce transfuzję krwi przed zabiegiem i trafiłam do jeszcze jednej lecznicy, okazało się, że nie można przetoczyć krwi bo kotka ma jeszcze za wysokie erytrocyty...
ale przy okazji poprosiłam o konsultację, pani doktor powiedziała, że nie ma sensu robić laparotomii, na USG stwierdzono, że wątroba jest już malutka, marska, że już nie przyjmuje leków, że Mirabelka już leków usypiających by mogła nie przeżyć, że to niepotrzebny ból i stres na koniec życia...
i co ja mam robić, czemu lekarze mówią co innego, kto ma rację, czy mam robić tę laparotomię czy dać już Mirce spokój i tylko obserwować jej oddech, i czekać na właściwy moment?
Mirabelka ma żółtaczkę, w otrzewnej i opłucnej są malutkie ilości płynu, może to się wiązać z kroplówkami, okazuje się, że porcje kroplówki były dla niej za duże;
Mirabelka już nie che jeść ze strzykawki... to wszystko jest takie trudne...
ŚRODA 28 XI 2012
udaje mi się jeszcze namówić Mirabelkę na jedzenie ze strzykawki;
zrobiliśmy jeszcze jedno USG żeby upewnić się co do stanu wątroby, wiemy już, że jest kiepska więc na pewno nie zrobimy laparotomii, odstawiłam leki ale kroplówkę podaję;
obserwuję teraz tylko czy nie ma problemów z oddechem, leży sobie maleństwo spokojnie, jak tylko stan się pogorszy, to zareaguję, na pewno nie pozwolę żeby się męczyła...
PIĄTEK 30 XI 2012
Mirabelka jest już szczęśliwa i bryka gdzieś na obłoku...
smutno i pusto mi bez niej...
*****
a tu moja bidulka wtulona we mnie jak zawsze (24 XI 2012), to był najcudowniejszy kociak na świecie...
bardzo tęsknię...
*****
a tu link do posta o kotećkach z działek, wśród tej grupki jest Mirabelka, malutka czarnulka
http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/2010/07/jesli-nie-lubicie-kotow-to-ten-post-was.html
i o tym co później się wydarzyło
http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/2010/09/mirabelka.html
i o Mirabelce jeszcze tu więcej było
http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/2011/09/wakacje-mirabelki.html
a tu link do posta o kotećkach z działek, wśród tej grupki jest Mirabelka, malutka czarnulka
http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/2010/07/jesli-nie-lubicie-kotow-to-ten-post-was.html
i o tym co później się wydarzyło
http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/2010/09/mirabelka.html
i o Mirabelce jeszcze tu więcej było
http://sentymentyiprezenty.blogspot.com/2011/09/wakacje-mirabelki.html
Oj smutny rzeczywiście! Nic nie wniosę niestety, ale bardzo mocno trzymam kciuki, żeby na końcu pojawiły się lepsze wieści...
OdpowiedzUsuńOjej mam nadzieję że to nie będzie jednak to najgorsze, że to pomyłka... Trzymam mocno kciuki!
OdpowiedzUsuńWitaj.Jeśli mogę zapytać-na jakiej podstawie wet podał taką diagnozę? Zajmuję się kotami wolno żyjącymi i mam kilka domowych - może coś doradzę
OdpowiedzUsuńAlicio, napisałam do Ciebie na email
UsuńNie dotarł do mnie e-mail,jeśli możesz to napisz proszę raz jeszcze na a-lab@o2.pl
Usuńnapisałam :)
UsuńJOasiu, napisz do Ori, tu:
OdpowiedzUsuńhttp://pelnialatawdomutymianka.blogspot.com/
może coś Ci doradzi.
Kciuki za Was trzymam i zdrówka życze Mirabelce, baaaardzo dużo!!!
Przytulam Was obie
K.
Dziękuję, napisałam do Ori
UsuńAż mi się czarno przed oczami zrobiło...
OdpowiedzUsuńPrzechodziliśmy przez to - najstraszniejsze jest to, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czy to jest FIP, czy nie. I tak naprawdę nie wiadomo, czy obniżać odporność, czy wręcz przeciwnie. Ale cały czas, do końca, jest nadzieja, że to jednak nie to. Słyszałam o przypadku, kiedy domniemany FIP wysiękowy, z pełną gamą objawów i żółtym płynem, okazał się chorobą układu moczowego i kota udało się uratować. Trzymajcie się i szukajcie dobrych wetów, którzy nie potraktują sprawy jako beznadziejnej i będą szukać przyczyny do końca, szczęśliwego lub nie.
Witaj Nordstjerno, pozwoliłam sobie wysłać do Ciebie email...
UsuńWydawało mi się, że wczoraj Ci tutaj odpisałam, ale widocznie musiałam nie opublikować.
UsuńNic do mnie od Ciebie nie doszło ( masz dobry adres?), ale napisałam do Ciebie maila na adres z Twojego bloga, powinnaś wczoraj dostać.
Ach, mam tylko nie wiedziałam, że to Ty, tak to jest jak się zna nicki, a nie imiona :)
Usuńmam nadzieję, że to te dwa maila, które mam na myśli :)
bardzo często weci diagnozują FIPa, jak nic innego im nie pasuje. W moim obfitym i wiecznym kocińcu (mam koty przez całe życie, teraz 6) RAZ spotkałam się z tą chorobą: rasowa (nie moja) matka osłabiona po porodzie umarła na FIPa, zaraziła swoje kociaki, z których umarły 2 kotki (dwa i trzy tygodnie, karmione sztucznie od urodzenia), a ich dwie siostrzyczki przeżyły!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że FIP zdarza się rzadko, kotom o obniżonej odporności, wymaga porządnej diagnozy (badania płynu otrzewnowego) i wogle bądźmy dobrej myśli.
Poszukaj ratunku na forum miau.pl, jest tam bardzo dobry zdalny diagnosta wet pcim.olki, czy jakoś tak. Ściskam i tulam was obie. Czymam kciuki.
Megi, pozwoliłam sobie meila do Ciebie wysłać, pozdrówka
UsuńNa kotach kompletnie się nie znam ale życzę, żeby wszystko zakończyło się pomyślnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńojejciu.... ja nie pomogę, bo kotka nigdy nie miałam i nic na ten temat nie wiem, ale wiec że jestem sercem z Wami, z kotką.... :*
OdpowiedzUsuńdziękuję za wszystkie dobre słowa :)
OdpowiedzUsuńojej :( a ja myślałam, że komuś coś się złego stało ... a tu kotka :((( biedactwo, ale że też ma kroplówkę? pozdrawiam i 3majcie się cieplutko :)
OdpowiedzUsuńKroplówka, normalna rzecz w leczeniu żywej istoty, nie tylko nas, małp :)
UsuńNiestety nie znam sie na kotach. Trzymam kciuki i zycze zdrowka.
OdpowiedzUsuńI ja trzymam kciuki za Mirabelkę i przesyłam zdrowotne fluidki :)
OdpowiedzUsuńOjej współczuję gorąco. Kocie choroby są w ogóle trudne do leczenia. Na temat FIP-a nie wiem nic, bo mój kot od czterech lat cukrzyk, drugi też chorował na cukrzycę (dziwne zjawisko dwa niespokrewnione koty, w różnym wieku w tym samym czasie zachorowały na cukrzycę i tu diagnozy vetów też się różnią, jedni twierdzą, że to wina karmy drudzy, że stresu - oba koty dłuższy czas były pod opieką obcych osób).
OdpowiedzUsuńMam tyle szczęścia, że kot jest na prochach i nie muszę aplikować mu insuliny. No i chłopak ma się dobrze. Ale jak długo.....
Rzeczywiście najlepiej poszukaj informacji na forach. Ludzkie doświadczenie to największa kopalnia wiedzy.
Ściskam i trzymam kciuki!!!!
o rany, mam koty od lat trzydziestu i nigdy o tej chorobie nie słyszałam:(
OdpowiedzUsuńinformacja zaskakująca jak ta o parwowirozie naszego psa jakieś 20 lat temu, nic o niej nie wiedzieliśmy, mimo starań ni udało nam się zwierzaka już uratować:(
mam nadzieję, że z Twoją śliczną Mirabelką będzie inaczej
pozdrawiam serdecznie
Mira!!! trzymaj się...
OdpowiedzUsuńAsiu... będzie dobrze, musi być!
jaka szkoda, ze nie mogę pomóc:(
ojej tak mi przykro
OdpowiedzUsuńnie pomogę fachowo :( ale jestem z Wami i trzymam mocno kciuki
OdpowiedzUsuńojejku, trzymajcie się
OdpowiedzUsuńAsia... :(
OdpowiedzUsuńWiesz, co u mnie się działo ostatnio w temacie kocim i wiem, co czujesz. I pomimo tego nie wiem, co napisać.
Proszę, zajrzyj do @ za chwilę.
Fu, jak pisałam ostatni komentarz u Ciebie na blogu o Twoim kotku nie miałam zielonego pojęcia, że trzy dni później usłyszę wyrok dla Mirabelki, to jest straszne i zaskakujące i teraz naprawdę wiem co czułaś i przez co przechodziłaś...
UsuńAle nie usłyszałaś wyroku! Tak teraz czujesz, te kilka słów i symboli w wynikach badań przesłania wszystko inne, ale to nie musi być to, jak sama piszesz.
Usuńtego się trzymam :)
UsuńJedną ważną rzecz nam nasza :) Pani Hania powiedziała:
Usuń"Ja tylko tak mogę leczyć zwierzaka, jak jego właściciele pozwolą."
A że dobrze znam ten obrazek z Twojego zdjęcia, to wiem, że robicie WSZYSTKO.
Wyniki badań naszego kota Pani Hania wysyłała do koleżanki z drugiego końca Polski. Ta koleżanka odpowiedziała natychmiast. Dobrzy lekarze tak działają i takiego lekarza tu trzeba.
:*
UsuńKochana, łączę się z Tobą w bólu. Ja co prawda nie mam kota, ale moja półroczna psinka od tygodnia ma duże problemy związane z jelitami i żołądkiem :(( Po wszystkich nieprzespanych nocach wyglądam już prawie jak cień człowieka...
OdpowiedzUsuńLekarz, który na początku prowadził małą i wydawał mi się kompetentny niestety przyłożył rękę do tego, że przechodzimy teraz przez to wszystko. Na dodatek jesteśmy aktualnie bez samochodu zdani na łaskę i niełaskę innych. Po kilku dniach bezskutecznego leczenia, kiedy psiak szedł do weta na własnych łapach z merdającym ogonkiem, a wychodził z gabinetu w o wiele gorszym stanie i tak naprawdę nie wiadomo było do końca co się dzieje postanowiliśmy za radą znajomego jechać do chorzowskiej kliniki fabisz&stefanek. Kolega męża, który też przejechał się na olkuskich weterynarzach właśnie tam wyciągnął swojego kota z ciężkiego stanu. Klinika jest określana mianem najlepszej na Śląsku i po dzisiejszej wizycie zaczynam rozumieć dlaczego.
Lekarka z którą mieliśmy do czynienia okazała się naprawdę bardzo konkretna. Mam wielką nadzieję, że wyciągnie naszą kruszynkę z tego podłego stanu. Nazywa się Aleksandra Szuba, w tej chwili ma nocny dyżur (przed chwilą właśnie z nią rozmawiałam). Jutro jest w godzinach 10.00 - 14.00.
Podam Ci dane kliniki i telefony - może się przyda. My byliśmy w Chorzowie, ale jest jeszcze oddział w Bytomiu.
fabisz&stefanek
Śląskie centrum weterynarii
ul. St.Batorego 11, 41-506 Chorzów
tel: 32 247 12 08
dyżur nocny: 604 133 120
czynne: pon.- pt.: 8.00 - 20.00
sob.: 10.00 - 16.00
niedz.: 10.00 - 14.00
Trzymam kciuki za obydwa nasze skarby, mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy. Trzeba próbować wszystkiego i walczyć do końca.
dzięki śliczne
UsuńBardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńNasz kotek w lipcu tego roku miał zdiagnozowany FIP-postać wysiękowa poprzez pobranie płynu z otrzewnej. Weterynarz potwierdził w 99% wirusowe zapalenie otrzewnej. Misio bardzo chudł, a apetyt miał ogromny. Lekarz przepisał antybiotyki plus leki przeciwwirusowe. Minęło już cztery miesiące od wizyty u weterynarza a nasza znajdka nie przypomina tamtego chorego, mizernego kota. Wygląda na to, że zwalczył chorobę, co jest możliwe. Przy wirusowym zapaleniu otrzewnej koty nie przyswajają białka, a nasz kot uwielbia pić mleko, może ono też przyczyniło się do zatrzymania choroby. Mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ gdy tylko zauważyliśmy u kotka duży i twardy brzuch od razu pojechaliśmy do weterynarza. Stało się tak jak powiedział, początkowe stadium choroby a kat w bardzo dobrej ogólnej kondycji. Mam nadzieję, że Twoja Mirabelka przezwycięży FIP.
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że tak dobrze trzyma się Twój kociak :)
Usuńmam nadzieję, że Mira weźmie z niego przykład :)
Mam ogromną prośbę o podanie nazwy antybiotyku i leków przeciwwirusowych.
UsuńU mojego Oliwiera - wiek ok. 8 lat, też zdiagnozowano FIP wysiękowy.
Trzy i pół roku temu adoptowaliśmy go ze schroniska. Kocur wielki (waga ok 7 kg(, zdrowy, mocny. Nigdy nie chorował, ruchliwy, mocny kot. A tu nagle - brak apetytu, senny, wręcz otępiały. Nie ma biegunki, nie wymiotuje, nie ma gorączki. Niestety dwa dni temu u weterynarza okazało się, że ma płyn w otrzewnej (USG i biopsja), test na obecność wirusa też wyszedł dodani. Morfologia też słaba. Dalej nie chce jeść, ale pije (całe szczęście też uwielbia mleko), płynu chyba nie przybywa, bo brzuch mu nie puchnie. W badaniach wyszedł mu bardzo niski cukier, to chyba dlatego był taki otępiały. Podaje mu glukozę, trochę ożył. Wychodzi na działkę spaceruje, ma nawet siłę wskakiwać na łóżko, przy podawaniu do pyszczka Gerberka z cielęcinką broni się jak super mocarny kot. Mam nadzieję, że jego organizm to zwalczy, dlatego proszę o te leki. Bo weterynarz powiedział, że nie ma dla niego lekarstwa i mamy mu tylko stworzyć jak najlepsze warunki.
Witam;
Usuńbardzo mi przykro :(
o tym antybiotyku pisał ktoś anonimowo więc nie mogę pomóc niestety;
gdy zachorowała moja kotka, a mija właśnie rok, spędziłam pięć tygodni na czytaniu wszystkiego co dotyczy FIP-a, pisałam do weterynarzy w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku;
tu na miejscu byłam u czterech lekarzy;
wiem, że jeśli to FIP to kotka nie da się uratować :(((
ja chciałam żeby lekarze znaleźli jakąś inną przyczynę objawów jakie miała Mirabelka żeby tylko nie okazało się, że to FIP, niestety nie udało się i to potworne choróbsko zabrało moją kochaną kotkę; minął rok, a ja nie potrafię spokojnie o tym pisać...
mogę jedynie poradzić żeby zrobić wszystkie możliwe badania aby sprawdzić czy może jest to jakaś inna choroba, którą można leczyć, bo FIP-a nie da się zdiagnozować w 100%, można jedynie odrzucać wszystkie inne możliwości poprzez wykonywanie różnych badań;
może lekarz pochopnie podał taka diagnozę, może to nie FIP?
i tego właśnie życzę, żeby to nie był FIP, żeby było to coś innego o podobnych objawach, nam się nie udało ale mam nadzieję, że w przypadku Oliwiera będzie inaczej bo na FIP nie ma lekarstwa, a przynajmniej nie było rok temu, może coś się przez ten rok zmieniło...
będę mocno trzymać kciuki i proszę wygłaskać kotka ode mnie, wiem co Pani teraz przeżywa, bardzo bardzo współczuję, mam nadzieję, że lekarz się pomylił i wszystko dobrze się skończy;
pozdrawiam ciepło, Joanna
no i co?
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu, miejmy nadzieje że kotek wyjdzie z tego, bo przecież to jest najważniejsze :),
OdpowiedzUsuńNominowałem Pani blog do Liebster Award, choć teraz jesteś pewnie zajęta kotkiem, taka nominacja może poprawi humor? :)
http://kluskiwnosie.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html
Jeszcze raz życzę wytrwałości w nerwach :) Będzie dobrze, pozdrawiam.
Dziękuję ślicznie Radku :)
Usuńbardzo Wam dziękuję za wszystkie dobre słowa i emaile i pomoc i w ogóle co tu dużo gadać, cudownie jest mieć takich internetowych znajomych jak Wy :)
OdpowiedzUsuńMira wczoraj jeszcze miała kroplówkę, dziś karmię ją strzykawką bo nie okazuje żadnego zainteresowania jedzeniem i piciem, a jutro dalsze badania...
Niestety kolejne badania potwierdzają diagnozę :(((((((((((
OdpowiedzUsuńwłaśnie zajrzałam, czy są jakieś nowe wieści... cały czas myślę o Was...
OdpowiedzUsuńJoasiu... nadzieja umiera ostatnia zawsze... trzeba wierzyć, ze będzie dobrze...
trzymajcie się!
Moja nadzieja jest jakaś podła bo już po tych badaniach umarła...
OdpowiedzUsuńBardzo mi żal... Trzymaj się.
UsuńAsiu... najważniejsze, ze robisz co możesz...
OdpowiedzUsuńnie siedzisz z założonymi rękami...
Mira, to czuje... wie, że zrobisz wszystko, żeby jej pomóc..
ja - mocno trzymam! i wierzę!
dziś dostałam wyniki kolejnych badań, potwierdziły FIP :(((
OdpowiedzUsuńzostało nam pewnie tylko kilka dni razem...
miętka jestem, wiedziałam to, że jestem miętka...
nie ma twardych opiekunów zwierząt, i albo się zwierząt nie lubi i ich nie przygarnia, a jak już się ma to kocha na zabój, przykro mi bardzo z powodu wyniku badań, ciepłe myśli Wam przesyłąm <3
Usuń:((((((((((((((((((((((((((((((((
OdpowiedzUsuńAsiula... placz... rycz... bądź miętka... i bądź przy niej...
niech wie, ze ją kochasz... niech się nie boi... niech czuje, ze jesteś...
ja też ryczę...
Mira jeszcze jest z nami :)
OdpowiedzUsuńsłabiutka, drzemie całymi dniami ale na pewno jeszcze nie cierpi, nie chce jeść więc karmię ją strzykawką ale ona już na widok strzykawki się wścieka i to jest najgorsze...
cały czas szukam, czytam, piszę do lekarzy i do innych osób, które z tą chorobą miały do czynienia, prosiłam o rady na forum ale bez większego efektu, byliśmy u drugiego weterynarza i też nic...
cały czas mam nadzieję, że to nie FIP choć oczywiście szansa jest prawie równa zeru...
Asiu... trzymajcie się... cały czas myślę o WAS i też mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńI ja się przyłączam do tych pozytywnych myśli - trzymajcie się obie, będę do Was zaglądać i wirtualnie wspierać :)
OdpowiedzUsuńa u Miry bez zmian, jeszcze nie prosi o wysłanie za tęczowy most, dostaje nowe leki, może jeszcze ten weekend spędzi z nami :)
OdpowiedzUsuńplanujemy następne badanie w poniedziałek, podajemy inne leki...
OdpowiedzUsuńkurcze! będzie dobrze... coś tak w kościach czuję.. musi być:)
OdpowiedzUsuńMirabelka... trzymaj się kochana... przegoń za siódme góry i lasy to wstrętne choróbsko!
Asiu, będzie dobrze. Wszystkie moje dmowe łapki trzymają kciuki za Mirabelkę.
OdpowiedzUsuńZaglądam i trzymam kciuki cały czas.
OdpowiedzUsuńAsiu, oglądam właśnie Twoje cudnie kolorowe kąty w Green Canoe, zachwycam się detalami, których jeszcze nie znałam (te pędzle w pracowni są jak dekoracja!) i z całego serca życzę Wam, żeby skład Waszej rodziny się nie zmienił: by pozostały w niej dwie kotki! Oby jutrzejsze badania dały światełko w tunelu!
OdpowiedzUsuńdziękuję za dobre słowa :)
OdpowiedzUsuńwstawiłam w tym poście dotychczasowy przebieg choroby u Mirabelki;
Aj, podesłałam to wszystko znajomej kociarce, która już wiele przeszła z różnymi futrzastymi. Dam znać, jak odpowie mi czymś konkretnym. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńteż zaglądam... i coraz większa nadzieja we mnie wstępuje... Mirabeluś, trzymaj się, walcz, będzie dobrze!!!!
OdpowiedzUsuńdzięki Basiu :)
Usuńhttp://kocie-hospicjum.pl/fiv/ Witam serdecznie! wysyłam adres do strony Dziewczyny, ktora prowadzi hospicjum dla kotów, poza wielkim sercem i wrażliwością ma ona dużą wiedzę weterynaryjną i ze wzlędu na swoje zajęcie - spore doświadczenie z chorymi kotami. MOże to coś pomoże. Trzymam kciuki. pozdrawiam.Ania
Usuńzaglądam... czytam... i czekam z utęsknieniem na dobre wieści...
OdpowiedzUsuńi trzymam kciuki cały czas, z całych sil!
kurczę, kurczę,... gdzie to oświecenie?! Asiu, gorąco życzę konkretnej diagnozy, która da Mirabelce szansę!
OdpowiedzUsuńdziękuję dziewczyny,,,
OdpowiedzUsuńchyba przełomu żadnego nie mogę się już spodziewać :(
ośmiu lekarzy nie ma wątpliwości, że to FIP...
:((((((((((((((((((((..............
OdpowiedzUsuńTo ja dopiszę w takim razie dalszy ciąg historii mojego półrocznego szczeniaka. Widzę pewne cechy wspólne, więc może to w czymś pomoże...
OdpowiedzUsuńNo więc u nas cała historia zaczęła się kulawizny prawej tylnej łapki. Po dwóch dniach leczenia Meloxicamem i Betamoxem w formie zastrzyku pojawiły się wymioty, które trwały prawie 3 tygodnie. Po ich pojawieniu się Tosia dostała Metoclopramid i było jeszcze gorzej ( fusowate wymioty nawet ze świeżą krwią).
Pokazałaś zdjęcie RTG, widzę że pod nim jedną z możliwych diagnoz jest ciało obce w jelitach. U nas również podejrzewano, że coś tam w niej siedzi. Żeby zbadać to dokładniej potrzeba jednak tzw. badania z kontrastem. Wlewa się do pyska baryt, który osadza się na ciele obcym i dzięki temu możliwe jest zauważenie go na zdjęciu. Nie jest to do końca jednak takie proste, nie wszystkie rzeczy kontrastują :( Na przykład folia, włosy itp. My wykonywaliśmy to badanie dwa razy. Nie było to takie proste bo po pierwsze szczenior nie dał sobie wlewać do pyska tego świństwa, po drugie wierciła się przy zdjęciu ( prawidłowo powinna zostać wykonana seria zdjęć, tak aby było na nich widać jak baryt przemieszcza się w przewodzie). Po pierwszej próbie niewiele było wiadomo bo mała zwymiotowała większość płynu. Za drugim razem, nie udało się wykonać kilku zdjęć, ale okazało się że baryt zbyt długo zalegał w przewodzie co było powodem przypuszczeń, że coś jednak w jelitach siedzi. Tosia była operowana w ubiegły piątek. Okazało się, że w jelitach miała zlepek włosów ludzkich, nitek, ziemi i innych niestrawionych kawałków.
Wracając do wymiotów, na początku zdarzało się że występowały one po jedzeniu albo napiciu się ( ale bardzo sporadycznie). Zazwyczaj mała wymiotowała w nocy lub nad ranem - żółtym płynem, często z domieszką białej śliny (piany). Po zabiegu jeden dzień mieliśmy spokój, a później znowu pojawiły się wymioty :( Lekarz rozłożył ręce, skierował nas na endoskopię. Ponieważ badanie to wiąże się z kolejną narkozą byliśmy bardzo zaniepokojeni. Mnie od samego początku wydawało się również, że wymioty związane są także z podawanymi lekami ( z czym lekarze nie bardzo chcą się zgodzić). Po operacji miała podawany znowu Metoclopramid i myślę, że to jeden z winowajców. Dostawała również dopyszcznie Bioprazol i Ulgastran. Suma sumarum po powrocie do domu od weta, przemyśleliśmy wszystko raz jeszcze i stwierdziliśmy, że odstawiamy wszystkie leki ( mała dostała jeszcze tylko raz antybiotyk na drugi dzień), i karmimy ją weterynaryjną karmą z puszki dla psiaków po zabiegach. Już na drugi dzień mała przestała wymiotować. W tej chwili jest już w świetnej formie :)
Po tych naszych przygodach obiecałam sobie, że nigdy przenigdy nie pozwolę psiakowi podać czegoś o czym nic nie wiem. Z pewnością w naszym przypadku przypchanie jelita było głównym z powodów pojawiających się dolegliwości, ja jestem jednak pewna że podawane leki znacząco pogarszały jej stan.
Jeżeli chodzi o ciała obce - koty wcale nie są ponoć lepsze pod tym względem. Też lubią od czasu do czasu coś sobie capnąć ( np. nitkę z igłą, którą pani weterynarz w ostatnim momencie wyjęła swojemu pupilowi z pyszczka).
Może to jednak byłby dobry trop?
tak mi jej żal strasznie... przecież to jeszcze dziecko w sumie...:/...
OdpowiedzUsuńpowinna skakać, brykać, cieszyć się życiem...
echhhhh...
popłakałam sie czytając ostatni wpis... pani Joanno proszę sie trzymać, pozdrawiam z Wrocławia
OdpowiedzUsuńJoasiu, współczuję Ci ogromnie straty.
OdpowiedzUsuńŚciskam gorąco
*
JOASIU TRZYMAJ SIE I NIE SMUC...MIRA DZIS POZNALA TOFCIE I OD DZIS WE DWIE RAZEM BRYKAJA PO NIEBIANSKIEJ LACZCE :)
OdpowiedzUsuńdobrze jej tam... na bank......
OdpowiedzUsuń... trzymaj się Asiu...
Trafilam tu do Ciebie z forum gazety i teraz czesto podczytuje. Od jakiegos czasu sledze wpisy o Mirabelce. Chcialam tylko napisac, zebys sie trzymala cieplo, bo na pewno strate odczuwasz ogromna.
OdpowiedzUsuńJa też śledziłam chorobę Mirabelki,...strasznie współczuję Pani Joasiu.A.M.
OdpowiedzUsuńJaka smutna wiadomość... Trzymaj się. Mira dzięki Tobie miała dobre życie, była kochana i wiedziała to :) Na pewno z Tobą zostanie na zawsze.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci z całego serca...
OdpowiedzUsuńA Mirabelka tam już się bawi z naszym Zwyklaczkiem...
Asia, jakoś nie miałam odwagi zaglądać.
OdpowiedzUsuńMirabelka została przywitana przez Bazylka, on zawsze chętny do przytulania...
On tam od 20 października wita wszystkich towarzyszy tym swoim pytającym Miau?
Trzymaj się, choćby serducho wyło :(
:*
dziękuję Wam bardzo;
OdpowiedzUsuńogromnie tęsknię za Mirą...
za dwa trzy tygodnie zrobię Molly test na białaczkę, żeby sprawdzić czy nie zaraziła się od Mirabelki, jeśli wyjdzie ujemny będę mogła przygarnąć jakieś bezdomne futerko...
Puszek też witał Mirabelkę... nie jest tam sama...
OdpowiedzUsuńWalczyłaś do końca i zrobiaś co mogłaś albo nawet i więcej... bardzo mi przykro...
Doniamika
Strasznie mi przykro. Wierzyłam, że jednak się jej uda...
OdpowiedzUsuńMiała szczęśliwe życie z Wami, odeszła kochana.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń