Wracam dziś do tematu kastracji zwierząt, które są pod naszą opieką, pisząc naszą mam na myśli nas wszystkich, nawet tych, którzy zwierząt nie mają, ale być może mają sąsiada, ciotkę, dziadka, znajomego, którego mogą przekonać o słuszności idei powszechnej kastracji naszych pupili.
Nie przełączajcie się na inny kanał, poczytajcie jeszcze chwilę, pliiis :)
nasza Kelly, od bezdomności uratowały ją dziewczyny z "częstochowskie koty do adopcji"
Skupię się na kotach bo z kotami mieszkam.
Potocznie zabieg u kotki (suczki) nazywa się sterylizacją ale pamiętajcie, że to też jest kastracja czyli usunięcie całego układu rozrodczego.
nasza Nokia, uratowana od bezdomności przez fundację "for animals"
Ilość maluchów trafiających teraz do schronisk i domów tymczasowych jest olbrzymia, nie wiem jak to możliwe bo przecież już od wielu lat trwają kampanie uświadamiające potrzebę sterylizacji naszych podopiecznych. Rozumiem, że nie wszyscy korzystają z internetu ale chyba prawie wszyscy zerkają czasem w ekran TV albo słuchają radia, a tam również dużo o tym się mówi. Mimo to zwierząt przybywa, schroniska i fundacje błagają o domy, o tej porze roku szczególnie dla kocich maluchów. Nie kumam jak można pozwolić swoim domowym kotom na rozmnażaniem i cieszyć się widokiem małych słodkich kuleczek zdając sobie sprawę z tego, że schroniska muszą usypiać takie same słodkie kuleczki z braku miejsc. Przecież argumentowanie tym, że znajdziemy domy dla naszych kociaków jest obłudą i oszukiwaniem samych siebie bo nasze kociaki odbierają w ten sposób jedyną szansę na życie tym maluchom ze schroniska, przecież ktoś kto weźmie od nas kotećka czyli ma potrzebę dania domu zwierzakowi na pewno przygarnąłby schroniskowego malucha, a przez nas tego nie zrobi :(
Mało tego, nie wiemy czy kotek zostanie wykastrowany, być może nie, skoro my tego nie robimy nie mamy prawa zakładać, że zrobi to nowy opiekun naszego malucha czyli rozmnażanie, a właściwie namnażanie będzie trwało w najlepsze. Tym samym zabieramy dom nie kilku lecz kilkudziesięciu bezdomnym zwierzętom :(
nasza Molly uratowana od bezdomności przez "schronisko w Sosnowcu"
W sieci jest mnóstwo diagramów na ten temat, mają na celu przyciągnąć oko, wzbudzić zainteresowanie i pobudzić wyobraźnię tych osób, które nigdy głębiej się nad tym nie zastanowiły, sama to kiedyś rozrysowałam bo nie pierwszy raz o tym piszę.
przykładowe rysunki z sieci
i tak dalej
i tak dalej
i tak dalej
Jeśli te argumenty nie są wystarczająco przekonujące to jest następny, niepodważalny: zdrowie naszego pupila!
- zabieg sterylizacji zapobiega w 100% zachorowaniu na raka jajników i macicy
- zabieg sterylizacji znacząco zmniejsza ryzyko zachorowania na raka sutka (częstą i bardzo poważną chorobę, powodującą przerzuty na inne organy i śmierć zwierzęcia). Sterylizacja suki / kotki przed jej pierwszą cieczką/rują zmniejsza ryzyko wystąpienia nowotworu sutka 200 razy w porównaniu do niesterylizowanych samic. Sterylizacja wykonana pomiędzy pierwszą a drugą cieczką/rują zmniejsza to ryzyko 13 razy
- zabieg sterylizacji zapobiega w 97 % ciąży urojonej
- istnieje również kilka innych chorób związanych z hormonami płciowymi, którym zapobiega kastracja/sterylizacja (np. alergie skórne, łysienie hormonalne)
- udowodniono, że wysterylizowane zwierzęta żyją dłużej (nawet o 2 lata!) i w lepszym zdrowiu."
***
Przekonałam kogoś dotąd nieprzekonanego? Byłoby cudownie :)
To co, działajmy, przekonajcie opiekuna choć jednego kota do jego kastracji czy potocznie sterylizacji, a uratujecie życie kilkudziesięciu stworzeń.
I pamiętajcie, ja piszę o kotach ale to samo dotyczy psów.
Udomowiliśmy koty 9500 lat temu, nie prosiły się o to, a skoro już tak się stało i ingerujemy w ich życie to róbmy to z głową i nie pozwalajmy im cierpieć.
ps. dzięki Fu :) masz rację, bo w słowach brzmi to groźnie, więc załączam zdjęcie naszej Mirabelki po zabiegu, małe cięcie i po strachu :)
a w poprzednim poście było o ogrodowym źródełku bijącym ze starego pnia
Jeszcze jedna ważna rzecz. Ludzie myślą, że u koteczki sterylizacja to wielki problem i tygodnie rehabilitacji. Ale odkąd wprowadzono metodę sterylizacji bocznej, przy maleńkim nacięciu, kotka po zabiegu dochodzi do siebie w 24 godziny :-)
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to podpisuję się pod Twoim postem wszystkimi łapami, swoimi, mężowymi i naszych kociaków :)
masz rację, dołączyłam zdjęcie Mirabelki po zabiegu :)
UsuńMnie przekonałaś :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę :)
UsuńMam dwie kotki po sterylizacji, obie mają się świetnie. Jedną dostałam wysterylizowaną przez poprzednią właścicielkę (kotka była trzecim kotem w niedużym mieszkaniu i dwa pierwsze ją lały), natomiast druga jest kotem bezpańskim odłowionym i wysterylizowanym przez warszawską KOTERIĘ. Koteria sterylizuje też zwierzęta mające właścicieli po cenach niższych niż komercyjne. Więc jeśli ktoś ma zwierzaka i chciałby go wysterylizować, albo namówić babcię/dziadka, którego nie stać na "zwykłego" weta i mieszka w okolicy, to tam pomogą :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za info i pozdrawiam :)
Usuńbardzo ważne, bardzo ładnie i przekonywająco napisane, udostępniam:-)
OdpowiedzUsuńKocury też warto kastrować, a dochodzą do siebie po zabiegu błyskawicznie. Już pomijając kwestię rozmnażania, taki kot ma mniejszą chęć ucieczki na wolność, nie znaczy terenu, sypia w nocy. Mieliśmy kiedyś kotkę niewychodzącą i nie planowaliśmy jej sterylizować aż do pierwszej rui. Rano, po straszliwej i dla nas, i dla niej nocy koteczka trafiła do weta na zabieg. :D
OdpowiedzUsuńoczywiście, i kotki i kocury muszą być poddawane zabiegom;
Usuńpozdrawiam :)
jestem jak najbardziej ZA! sama z tym walczę i uświadamiam, i sama mam suczkę, którą adoptowałam a krótko po adopcji poddałam sterylizacji głównie po to by uniknąć chorób i cierpień bo rozmnażać nie planowałam, ale wiadomo jak to bywa ;) :) dziękuje za podniesienie tematu i fajne, wielce przemawiające rysunki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Waszą gromadkę :)
dziękujemy ślicznie :)
UsuńJestem za. Nie mam kotów, ale widzę co się dzieje.
OdpowiedzUsuńno właśnie, a niektórzy mają koty i tego nie dostrzegają, kaganek więc niesiemy :)
Usuńdziękuję :)
Cieszę się że powstał taki post.
OdpowiedzUsuńIm więcej będziemy pisać i mówić o tym, to jest nadzieja że coś się wreszcie zmieni.
Argumenty że suczka , kotka bardzo chce mieć małe są dla mnie bezsensowne. Suczka po każdej cieczce będzie je chciała mieć a kotka w czasie każdej rui. To kwestia hormonów.
Ropomacicze i guzy gruczołów mlecznych pojawiają się prędzej czy później , zwłaszcza przy podawaniu zastrzyków blokujących możliwość rozmnażania.
no właśnie, czasem myślę sobie, że powtarzam się bez sensu ale jest sens, bo jeszcze wiele osób nie wie o tym jak wskazane są zabiegi sterylizacji właśnie ze względów zdrowotnych;
Usuńdziękuję i pozdrawiam :)
popieram w całej rozciągłości. pierwszy u nas wylądował Amik z Kociej Przystaniu w Sosnowcu- wykastrowaliśmy jak osiągnął wiek 8 mies. i kiedy myślałam o dokoceniu brałam pod uwagę tylko kota bo wiedziałam ze zwierza trzeba wysterylizować, a sterylizacja kotki wydawała mi sie bardzo ciężka, cięcia , kubraczki, gojenie ran. Życie zweryfikowało plany i trafiła do nas Figa. Na szczecie boczne ciecie jest naprawde bezproblemowe, szybko się goi i brak jest kubraczka. Polecam i dziękuję za poruszenie problemu:)
OdpowiedzUsuńu mnie same dziewczyny w futerkach, tylko jedną my wysłaliśmy na zabieg pozostałe trafiły do nas już wysterylizowane, organizacje już bardzo o to dbają i edukują jak mogą, a nadal schroniska pełne maluchów, wierzę, że to się zmieni :)
Usuńdzięki Sovo i pozdrawiam :)
Zgadzam się z Twoim wpisem w 100%:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z kociego świata:)
Nasz Maciek został wykastrowany jako mały kociak. W tej chwili ma ponad trzy lata i ma się świetnie, a dzięki temu i my i nasze ściany, meble, itd.. również :) Jest bardzo uczłowieczony - często wstaje później na śniadanie niż my, a w tej chwili śpi już smacznie w fotelu :) Miałam wątpliwą przyjemność nocować z dorosłym, niewykastrowanym kocurem i wiem, że zrobiliśmy najlepsze co mogliśmy :) Mogę obalić również jeden z mitów krążących o kastracji/sterylizacji - nie każdy kot czy kotka muszą być otyłe! Nasze kocie waży co prawda prawie 7 kg, ale jest w typie długiego jamnika na bocianich nogach, więc mimo wagi wszystkie kości można na nim policzyć :) Robiliśmy mu już badania, bo zastanawialiśmy się czy wszystko ok, ale okazało się, że taka jest jego uroda :) Boćkiem będzie pewnie zawsze.
OdpowiedzUsuńPod Twoim postem podpisujemy się całą rodziną, również ta część futrzata :) Pozdrawiamy serdecznie :)
u nas też jedna kotka ma budowę długonogiej modelki :)
UsuńAnka, dziękuję :)
Ja mam akurat psy i ogarnia mnie pusty śmiech jak słyszę tych wszystkich mądrych, że suka powinna mieć przynajmniej raz szczeniaki i to jest dla jej niby zdrowia. Albo te całe rzesze ludzi co mają tego rasowego siódmego szczeniaka. Prawo które w Polsce zniesiono po upadku komunizmu nadal jest wykorzystywane by sprzedawać tanie kundle w typie rasy i wmawiać ludziom, że to
OdpowiedzUsuńrasowe tylko bez papieru bo 7 z miotu. Jestem za sterylizacją i uświadamianiem ludzi :)
my kiedyś też mieliśmy suczkę przez 10 lat, nigdy nie miała małych, i była szczęśliwa i radosna przez całe życie :)
UsuńJak najbardziej jestem ZA. Nie mam kota ale mam suczkę która sama nas sobie wybrała. Pałętając się po wsi przyszła do nas (może dlatego że nie mieliśmy gotowego ogrodzenia;) i tak została. Spóźniłam się ze sterylizacją i niestety to co przeżywałam, kiedy ona była w ciąży - nie do opisania. Może sterylizacja dużego psa nie jest tak łatwa jak kota ale warto się przemęczyć dwa tygodnie po to aby już zawsze mieć spokój. Suczka szczęśliwa :) i my również (wiem co to przeżywać cieczkę i wstawać o 4 rano żeby kijem przegnać obce stado wyjących i szczekających psów z posesji ).
OdpowiedzUsuńTemat ważny i dobrze, że go poruszyłaś. Zgadzam się z Tobą, powinniśmy być odpowiedzialni za nasze zwierzaki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMądrze. Brawo. Trzeba zachęcać dla dobra kotów.
OdpowiedzUsuńŚwietny post!
OdpowiedzUsuńNasza Kiźka (uratowana od bezdomności przez jedną panią i dziewczynę z gazety, której chciało się zrobić notkę) pozdrawiam:)