wtorek, 21 listopada 2017

Frida, Diego, Bernice, Fanny, Joanna, Rafał w Poznaniu

Nie mogłam nie pojechać. Choć to nie za miedzą, 400km w jedną stronę, ale drugiej takiej szansy mogę nigdy nie mieć. Ostatnio obrazy Kahlo i Rivery były w Polsce w 1955r. Największy w sensie formatu obraz malarki "Zraniony stół" był wtedy widziany po raz ostatni, wcięło go na dobre, na wystawie jest skrzyneczka gdzie można wrzucać anonimowe lub podpisane informacje, które mogłyby pomóc w jego odnalezieniu. Tak że jeśli coś wiecie to jedźcie i wrzućcie tam liścik :)
Fridę znamy wszyscy, jej wizerunek jest charakterystyczny, historia jej życia wyjątkowa, a obrazy mają moc magnetycznego przyciągania. Musiałam skorzystać z możliwości obejrzenia ich na żywo.
Tak więc jesteśmy świeżo po wycieczce do Poznania. Byłam w Poznaniu po raz trzeci, pierwszy raz na przełomie lat 70.i 80., potem w 1995r., nie jestem natrętnym gościem w tym mieście :)
Wystawę "Frida Kahlo & Diego Rivera. Polski kontekst." zorganizowało Centrum Kultury Zamek.
Kupiłam sobie na pamiątkę katalog z wystawy, pięknie wydany, chętnie będę do niego wracać. Dołączył do książki "Frida Kahlo Prywatnie", widziałam też dwukrotnie film z Salmą Hayek w roli Fridy, no staram się przybliżyć sobię tę artystkę :)

Do pokazania z polskiego kontekstu tej wystawy wybrałam dwa zdjęcia, których autorką jest Bernice Kolko, fotografka urodzona w Polsce, przyjaciółka Fridy.
Są piękne.


Ja z Fridą (jej fotograficzne portrety tak powszechnie obecnie znane wykonał Nickolas Muray), a Rafał z Diegiem, a właściwie z Nataszą :)
Obejrzałam też wszystkie filmy dokumentalne puszczane na wystawie, co do minuty :)


Cieszę się, że tam byłam :)
Polecam. Zachęcam.

Po wystawie mieliśmy jeszcze trochę czasu na spacer po Poznaniu więc poszliśmy na rynek coś zjeść. Na rynku jak to na rynku pełno knajpek, nie wiadomo którą wybrać. Jednak przez uchylone drzwi jednej z nich usłyszałam kubańską muzykę, za którą przepadam :) I tak właśnie decyzja podjęła się sama, wylądowaliśmy na obiedzie w "Havana Club". Smacznie było i klimatycznie, nie da się ukryć :)


A, i rozkładała się olbrzymia karuzela przy kiermaszu świątecznym. Jeden ze straganów był tak kolorowy i pachnący, że mnie zatrzymał i wróciłam do domu z francuskim naturalnym malinowym mydłem Savonnerie Forte :)))
(nie lubię kiermaszy świątecznych, zwłaszcza w listopadzie ;)


I to tyle, żegnaj Poznaniu, żegnaj Frido...


Frida we wnętrzach? Jasne :)

pierwsza fotka od Pauliny ze stylerecital :)





PS mam nowy plan, w najbliższy piątek jest wernisaż wystawy "Organizatorzy życia. De Stijl, polska awangarda i design." w Muzeum Sztuki w Łodzi.

PPS jeśli chcielibyście mieć fotoksiążkę od Saal Digital z rabatem to tu KLIK jest dostępny kod rabatowy o wartości 75zł :)
A w poprzednim poście było właśnie o fotoalbumie w formie książki, zapraszam :)


5 komentarzy :

  1. Zazdroszczę wyprawy. Z małymi dziećmi na razie nie dla mnie wystawy i wernisaże, ale dzięki za relację - miałam przynajmniej okazję poczuć/zobaczyć wirtualnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem doskonale :) My własnie teraz cieszymy się tym etapem życia kiedy bez większego planowania możemy wsiąść w auto i jechać tam gdzie mamy ochotę :) To zaleta bycia rodzicem dorosłego dziecka :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy wpis. Łatwo się utożsamić z tekstem. Mój syn niedawno wyprowadził się z domu by studiować. Pusto, cicho ale za to wraz z mężem znowu czujemy się jak za młodych czasów. Sami w domu czy w podróży ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis jak zawsze, uwielbiam tutaj wracać. Poznań jest piękny, miałem okazję kilka razy być.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny event. Aż szkoda, że mnie tam nie było. Może kolejnym razem się uda :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń