Gołąb miał niezły apetyt i zachowywał się jak zdrowy dlatego następnego dnia postanowiliśmy sprawdzić czy już wszystko z nim w porządku i czy ma chęć wrócić na wolność.
Niestety ptak nawet nie próbował rozłożyć skrzydeł, spacerował sobie po podwórku zatopiony po dziób w śniegu więc szybko wrócił w pożyczonym od kotów kontenerku do swojej zabytkowej klatki :)
Wiedziałam już, że trzeba gołębia oddać pod opiekę specjaliście i wyszukałam w internecie znajdujące się w naszym województwie Leśne Pogotowie. Tu jest poradnik kiedy interweniować znalazłszy ptaka. Skontaktowałam się więc z panem Jackiem i po trzech dniach pobytu u nas mąż zawiózł biedaka do schroniska dla dzikich zwierząt :) Wspaniałe miejsce, a ja gdy byłam nastolatką właśnie o takiej pracy marzyłam... Marzenie się nie spełniło...
***
Wracam do kotów bo dziś ich święto :)
Historia uratowanego gołębia przypomniała mi wydarzenie z września 2013. Pewnego popołudnia siedząc na tarasie usłyszałam głośny krzyk kota i zobaczyłam jak nieduży czarno-biały kociak wbiega na drzewo uciekając przed psem. Zajęłam się czymś ale po dłuższym czasie usłyszałam miauczenie. Byłam pewna, że tamten kot już dawno drzewo opuścił więc rozglądałam się po balkonach bloku na przeciwko czy tam jakiś kociak nie miauczy domagając się wpuszczenia do mieszkania. Ponieważ miauczenie nie ustawało moi panowie poszli sprawdzić czy czasem na drzewie nie siedzi tamten maluch, okazało się, że jest, i to dość wysoko i nie umie zejść. Zdziwiłam się bo sporo osób było w pobliżu drzewa i nikt się nie zainteresował tym miauczeniem, być może nie słyszeli, ważne, że ja wychwyciłam ten dźwięk z osiedlowego zgiełku :)
W tym wypadku nie było mowy o samodzielnym ściąganiu kota z olbrzymiego drzewa więc zadzwoniłam do straży pożarnej. Przyjechały dwa wozy.
Nie było łatwo, kot uciekał po grubych konarach, strażacy musieli przestawiać drabinę od jednej gałęzi do drugiej, zaczęło się robić ciemno co oczywiście utrudniało dojrzenie czarnego kotećka w gąszczu liści, strażacy wspomagali się więc wielkimi lampami. Długo to wszystko trwało.
Akcja zakończyła się sukcesem, kota udało się strażakom zdjąć z drzewa :)
***
A na koniec dzisiejszego wpisu linki do kilku miejsc w sieci.
Jak można najlepiej pomóc bezdomnemu zwierzakowi? Oczywiście dać mu dom :)
Moje koty pochodzą stąd:
biała Molly - schronisko w Sosnowcu
pingwinka Kelly - częstochowskie koty do adopcji
trikolorka Nokia - Fundacja For Animals
Oczywiście nie każdy może przygarnąć kota czy psa ale można pomóc wspomagając organizacje pomagające zwierzętom, można pomóc finansowo lub zrobić zakupy, z których dochód trafia do zwierząt.
Gorąco kibicuję np. działalności Hospicjum dla Kotów Bezdomnych
I akcja, którą staram się wspierać i nagłaśniać:
dlaSchroniska.pl
Bierze w niej udział już ponad dwadzieścia schronisk z całej Polski, zajrzyjcie na stronę, wystarczy zrobić choć drobne zakupy dla wybranego psiaka lub kociaka :)
Oczywiście organizacji, które dbają o czworonogi jest bardzo dużo i każdy kto tylko pragnie pomóc nie będzie miał najmniejszego problemu z ich znalezieniem, a poza tym na pewno znajdzie się jakiś nielatający ptak lub zagubiony na drzewie kot, które będą wdzięczne za Waszą pomoc :)
I na koniec końców proponuję wszystkim zwierzętolubnym rozpoczynać niedziele od włączania radia TokFm o godzinie 9.00 i słuchania audycji "Wierzę w zwierzę" doktor Sumińskiej (TU archiwalne odcinki).
Pomiziajcie ode mnie Waszych "braci mniejszych" :)
a w poprzednim poście było o teledysku nakręconym w naszym mieszkaniu :)
Jesteście wspaniali!!! A co z gołębiem? Dasz znać?
OdpowiedzUsuńKiedyś z Lamartą ratowałyśmy... srokę chyba, już nie pamiętam. W końcu trafiła do ośrodka dla dzikich zwierząt. Na koncie, oprócz kotów i psów, mam też uratowaną żabę;)
I jeszcze pytanie - jak Wasze kotki dogadują się ze sobą?
Nie leją się? Pytam, ponieważ nasze toczą regularne bitwy, połączone z podchodami, atakiem i naprzemienną gonitwą. Czasem mam nawet wątpliwości, czy Księżna Pani nie czuje się nieszczęśliwa, od kiedy przytargaliśmy Bibułę...
Może napiszę do leśnego pogotowia z pytaniem o gołębia, jeśli się coś dowiem to dam znać :)
UsuńZ żabami i ropuchami też jestem za pan brat :)
Nasze kocice: podchody są, owszem, tłuką się, a dokładniej biała tłucze pozostałe, ona nie lubi innych kotów... ale i tak uważam, że są szczęśliwsze niż gdyby żyły pojedynczo wśród osobników innego gatunku czyli nas :)