poniedziałek, 4 lutego 2013

prawdziwie anielski dzień :)

Dziś o aniołku...

...a dokładniej o dwóch...

...a w pewnym sensie nawet o trzech...
No bo ile aniołków widzicie na tym zdjęciu? Patrząc na ich anielskie lica bez problemu można stwierdzić, że trzy. Ale jest to tylko pozorna prawda...

Nie obejdzie się bez dłuższego wyjaśnienia tym razem, mam nadzieję, że nie zanudzę, zacznę od początku.

Najważniejszy w całej historii jest anioł pierwszy z prawej, w niebieskim odzieniu. Przybył do nas z Krakowa, a do Krakowa przybył z Lanckorony, jest własnością kuzynki pana domu. Jest u mnie od kilku miesięcy i bardzo przypadł mi do gustu. Pomyślałam, że będzie mi przykro gdy jego wizyta u nas dobiegnie końca bo zżyłam się z Niebieskim. Uprzedzając smutny moment rozstania postanowiłam na otarcie łez poszukać sobie aniołka podobnego, który dzielnie zastąpi Niebieskiego gdy ten wróci do Grodu Kraka.
Zawsze twierdziłam, że mam szczęście i zazwyczaj z polowań wracam ze zwierzyną... no cholerka jasna, potwierdziło się :)
I jak zwykle niezawodne okazały się aukcje internetowe. Wypatrzyłam anioła identycznego pod względem kształtu z Niebieskim, zakładając, że takie gipsowe anioły robi się przy pomocy formy, mogę śmiało powiedzieć, że pochodzą z identycznej (przy okazji wspomnę, że mają około 23 cm wysokości). Mało tego, namierzony przeze mnie anioł (w różowej kiecusi, na zdjęciu po lewej) czekał na nowy dom gdzie??? - wiadomo, w Krakowie - może Niebieski odnajdzie w nim zaginionego w zawirowaniach wojennych członka rodziny?  :)
Nie wierząc w swoje szczęście przejrzałam aktualne i zakończone aukcje myśląc, że może starych aniołków o tym właśnie kształcie jest na pęczki i żadne w tym moje szczęście, że na niego trafiłam ale nie, bywają na aukcjach rzadko, znalazłam w archiwum allegro takie jak mój niebieski w 2006 r. i w 2010 r...
Po paru dniach Różowy był już u mnie :)
Pożyczam z opisu aukcji zdjęcie, a w zamian link do Starego Kufra, może i Wy znajdziecie tam coś dla siebie?
Zakochałam się w Różowym od pierwszego wejrzenia gdy zobaczyłam go na zdjęciu, a spotkanie w realu tylko wzmocniło to uczucie.
Na dzień dobry zafundowałam nowemu porządne mycie (jak wszystkim starym przedmiotom, które trafiają do domu, wiadomo "higiena ponad wszystko" :) ale.... już po chwili się zdziwiłam i to niemiło bo z Różowego zaczęła spływać farba :((( Ty głupia babo, 100 lat sobie aniołek żył spokojnie, a ty jednym nieprzemyślanym ruchem pozbawiłaś go kolorów! - pomyślałam - klapa totalna...
Przyjrzałam się dokładniej zniszczeniom... i okazało się ku mojej wielkiej radości, że farba faktycznie spływa ale pod nią jest druga farba (chociaż oceniając pod względem kolejności nakładania - pierwsza). Nie pozostało mi nic innego jak usunąć całkowicie nową warstwę farb i przywrócić Różowemu "jego ja, najbliższe mu" (jak napisał pięknie Mogielnicki i pięknie zaśpiewali 2plus1).


Przystąpiłam do pracy.
Spod zielonej farby wyłoniły się złote gałązki.
A tu śliczne spękania oryginalnej farby.
Okazało się, że Różowy jest po poważnych przejściach i chyba potłukł się kiedyś na kawałki. Został jednak przez kogoś pięknie posklejany i może dlatego właśnie pomalowany. Mnie jednak jego "blizny" nie przeszkadzają ;)
Po zakończonym zabiegu aniołek wygląda tak (naturalnie piękny - bez retuszu):
Buźka się zmieniła, w oryginale włosy były czarne, a nie brązowe, inne są oczy i usta, i janioł może wreszcie swobodnie oddychać bo odzyskał dziurki w nosie :)

po lewej PRZED, po prawej PO

Wyszły na jaw ozdobne "przeszycia" na końcach rękawów :)

Tył skrzydeł był kiedyś i jest obecnie biały.


Podsumowując: zauroczył mnie aniołek poprawiony, poprawiła go wprawiona ręka bo wyglądał tak, że pewnie nie domyśliłabym się, że jest poprawiony gdybym nie postanowiła zrobić mu powitalnej kąpieli :) Teraz też mi się bardzo podoba, nie udaje że nigdy się nie potłukł ;)))

Chyba jednak przynudziłam dziś, ale z ręką na sercu: nie dało się krócej.

I mój krakowski duet w pełnej krasie (choć podobno Różowy pochodzi ze Śląska).
Teoretycznie istnieje możliwość, że między tą dwójką zaiskrzy, kolorystyka odzieży wskazuje na to, że jeden anioł jest dziewczynką, a drugi chłopcem, ale który jest który, przyjechały z Krakowa, a tam inaczej niż u nas kolor niebieski przeznaczony był dla niemowląt płci żeńskiej, a różowy dla bobasów-chłopczyków, nadal tak jest? Drzewiej tak bywało i starsi Krakowianie pewnie to potwierdzą, a te janiołki swoje lata mają więc ja może błędnie zakładam, że różowy to kobitka...

I jeszcze jedno, może ktoś z Was ma też takiego anioła i wie coś więcej na ich temat, czy na każdym odpuście dziesiątki lat temu można je było kupić np.?

No i na koniec żeby Was wykończyć jeszcze fotka :) - nie mam dziś litości ;)

Czas kończyć tę opowieść...

dzięki za odwiedziny :)
SentiMenti



a w poprzednim poście była:
kronika pierwszego roku

21 komentarzy :

  1. Kocham Anioły ;-))) a te Twoje wyraźnie nad Tobą czuwają... Pewnie dobrze im się u Ciebie mieszka... Historia Różowego bardzo ciekawa Jednak Niebieski bardziej mi na Pana Anioła wygląda niż Różowy... ;-))
    Pozdrawiam cieplutko ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Konserwatorska robota. Podoba mi się ile serca w to włożyłaś, żeby takiego stróża mieć w domu.
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Asia uwielbiam Cię :*** piękne janioły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne!!!! Obacwaj!!!!! Niesamowita kobita jesteś!!!! Ten różowy ma takie bardziej "eteryczne" spojrzenie ;-) ale nie dziwię się, że zakochałaś się w obu.
    No i dzięki za namiar do kufra. Fajne rzeczy :)

    Ściskam i idę się pogapić jeszcze raz na aniołki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale cudne są !!! Zawsze o takim marzyłam ale zdecydowanie bardziej podoba mi się różowy po pozbyciu się "makijażu" :)))) Świetna robota !!! i też nie przeszkadzałyby mi jego ranki :) pozdrawiam wtorkowo ..

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie przerażają takie anioły

    OdpowiedzUsuń
  7. Carra, wcale mnie to nie dziwi, są trochę niepokojące...

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm to samo chciałam napisać, że są ciut przerażające... ale mimo to piękne i cieszy mnie, że dałaś im kolejne życie, tym razem u Was! Niech przynoszą szczęście!

    pozdr. AL / Giveaway na Alice! wake up!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiecie, myślę, że te aniołki tylko na zdjęciach, a dokładniej zdjęciach z bliska mogą niepokoić, niebieski już nieraz się tu na blogu pojawiał i nikogo nie zainteresował, a na żywo w domu szczerze mówiąc nikt z przychodzących nawet nie zwrócił na niego szczególnej uwagi, więc myślę, że są łagodniejsze niż wyszły na moich fotach :)
    Ale z drugiej strony fajnie, że te foty podkręciły ich wizerunek i dodały charakteru, nawet niepokojącego :)
    Pozdrówka dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  10. mnie nie przerażają-ale ja lubię oglądać stare,cmentarne anioły więc :p....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie właśnie też nie :)
      słodkie są;
      ale skoro foty tak nastrajają to się cieszę :)

      Usuń
  11. ooo..! Ależ świetnie się nimi zajęłaś :)
    Masz dobra rękę :)
    pozdrawiam serdecznie
    ada

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie sie tez bardziej podoba po kapieli, cudne sa obydwa i powinnas zrobic WSZYSTKO, zeby blekitnego zatrzymac u siebie... Pamietam, jako dziecko odwiedzalismy zawsze szopki w 2 Swieto i takich aniolkow bylo w nich pelno, ale ten wydaje sie miec inne przeznaczenie- bo to serduszko bolejace... moze to taki stroz domowy???
    pozdrawiam cieplo (juz z wlasnego bloga)
    ania z burscheid

    OdpowiedzUsuń
  13. Ty to masz prawdziwe szczęście w szperaniu! Ten oryginalny, pęknięty i trochę obtłuczony ma zdecydowanie więcej uroku niż wersja malowana :)
    Pozdrawiam!
    Asia
    asia-majstruje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. przeczytałam wszystko! :) Anioł bardzo mi sie podoba po przejsciach.. po twoim prysznicu..wg mnie nabrał szlachetnosci :) i oby was tam strzegł dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Asiu, przeczytalam do konca. Mam do Twoich wpisow anielska cierpliwosc ;-)
    A co do tych kolorow, niebieski dla dziewczynki a rozowy dla chlopca, to u mnie w rodzinie tez tak bylo kiedys, choc nie wiadomo mi, aby ktos pochodzil z Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
  16. masz naprawdę anielskie ręce...
    nie dość, że leczysz, to jeszcze cuda spod nich wychodzą:)
    pozdrawiam Asiu:)

    OdpowiedzUsuń
  17. aaaa... zapomniałabym
    ja uwielbiam cmentarne anioły... zwłaszcza te stare, rzeźbione w kamieniu... mam nawet gdzies zdjęcia, które dawno temu robiłam... właśnie na cmentarzu...

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej Senti:)
    bardzo ciekawa opowieśc i jaka przygoda:)
    Odkryłaś po prostu historię aniołka i jego duszę;)
    Z tym niebieskim, to podobno dlatego dla dziewczynki,
    że Matka Boska chodziła w błękitnych szatach...tak coś kojarzę z Babci opowieści.
    Buziaki dla Ciebie za cierpliwośc:))
    K.

    OdpowiedzUsuń
  19. dziękuję Wam bardzo bardzo bardzo :)
    jest szansa, że niebieski u nas zostanie!

    OdpowiedzUsuń