czwartek, 16 września 2010

Mirabelka :)

Pamiętacie tę kocią rodzinkę mieszkającą na naszej działce?
Niestety rodzinka niedługo była szczęśliwa, sześć z siedmiu maluchów skończyło swoje króciutkie kocie życie, albo przeszkadzały jakimś działkowcom i zostały podtrute, albo zabił je jakiś wirus :(
Z całej wesołej ekipy została matka i jeden maluszek.
Maluszek zaczął zachowywać się zupełnie inaczej niż wcześniej, kotki były płochliwe, chętnie nas obserwowały ale w żadnym wypadku nie pozwalały się dotknąć ani nawet zbytnio zbliżyć, a to maleństwo gdy zostało już samo, postanowiło się z nami zaprzyjaźnić, a dokładniej z naszym fotelem w działkowym domku; spędzało na nim większość dnia, kiedyś kicia została nawet na noc. Potem zaczęła wskakiwać mi na kolana i tam drzemać.
Ale zbliżał się koniec wakacji i tym samym koniec naszego pobytu na działce, gdy pakowaliśmy się i zbieraliśmy do domu kicia cały czas nas obserwowała i najwyraźniej nie planowała opuszczać fotela. Ponieważ nie miałam sumienia koteczka z fotela wyrzucać i zostawić na pastwę losu, a wspomnę tu, że maluch był strasznie wychudzony i na zdrowego nie wyglądał, kicia znalazła się z nami w domu.
Po wizycie u lekarza okazało się, że jest strasznie wyniszczona i zarobaczona, teraz jest już duuużo lepiej i zaczyna pomału przybierać na wadze.
Ponieważ była domkiem dla olbrzymiej ilości robali wołałam na nią śliwka-robaczywka, a że z robakami już sobie poradziliśmy (prawie) więc kotka nie przezywam i została nazwana Mirabelką, wszystko się zgadza bo kocia mama zostawiała na noc całą siódemkę maluchów zwiniętych w jeden kłębek u nas na działce blisko starej śliwy-mirabelki.
Reasumując, bo coś za dużo już piszę, Mirabelka mieszka z nami i ma się całkiem dobrze. Jest przekochana i przesłodka, oto ona :)))


pa pa pa 

ps. dziękuję za wszystkie Wasze miłe słowa :)


9 komentarzy :

  1. śliczna jest:) masz we mnie wielkiego sprzymierzeńca w sprawie jako, że jestem wielbicielką kotów :)
    prawie wszystkie koty, które mieszkały w naszym były przygarnięte,
    pierwszy, od którego zaczęła się kocia miłość, teę przywędrował z moja mamą z działki :) na moim blogu gości, od czasu do czasu, nasza Fiśka :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna kicia. Ja dwa dni temu znalazłam również maluszka. Chudzinka straszna, jeszcze ssała by matkę, więc karmię ją rzadką kaszką i mleczkiem. Nie wiem czyja jest, ale sąsiadka mówiła, że kicia włóczyła się kilka dni po wiosce, zanim ją znalazłam. Jestem na siebie zła, że tak późno, chociaż niedawno przyjechałam.
    Nie mam na razie dla niej imienia więc wołam na nią "Mała". strasznie podkreśla swoją niezależność, dzikus ogromny (wyciągałam ją z rynny) i pieszczoch :)

    OdpowiedzUsuń
  3. piekna kotka :) chociaz jeden mial happy end.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna śliwka, juz pewnie nie dzika:))

    OdpowiedzUsuń
  5. kicia ma szczęście że trafila do kogoś o takim dobrym serduszku :) urocza kicia^^

    OdpowiedzUsuń
  6. jaka kochana!!! szczęściara z niej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz złote serce. Dobrego człowieka można poznac nie po tym co i jak mówi, ale co i jak robi. Ty zachowałaś się jak bohaterka, bo uratowałaś małe słodkie istnienie. My też zawsze przygarnialiśmy koteczki. Ostatnio również dołączyła do naszego grona pięcioletnia porzucona Greta. Takie koty potrafią dac dużo radości i szczęscia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale fajna. Zresztą wszystkie małe koty są fajne

    OdpowiedzUsuń