Nie
ominęło mnie zimowe przeziębienie, jest już za mną więc i na blogu się pojawiam :)
........................
„Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.”
Niestety
muszę ponarzekać na pewnego jegomościa.
A
było to tak:
Osłabiona
chorobą i zdając sobie sprawę ze zbliżającej się wielkimi krokami wiosny i
Wielkanocy postanowiłam wspomóc się w pozimowym ogarnięciu mieszkania kimś kto
takie czynności, jak mi się wydawało, ma w genach, przekazywane z dziada
pradziada i prapradziada, jak przypowieści ludowe przez bajarki. Przekonanie swe
czerpałam z pełnego zaufania do Marii
Konopnickiej, która równiutko sto lat przed urodzeniem mojego nastolatka czyli w
1896 roku napisała baśń „O krasnoludkach i o sierotce Marysi". Przecież przez 100
lat z okładem nie mogło się wiele w tym temacie zmienić…
Konopnicka
pisała, że skrzaty/krasnoludki/Bożęta, nie ważna nazwa, po prostu małe
człekopodobne istotki, miały taki oto sposób na życie:
„…my smyrk spod zapiecka, smyrk spod ławy, smyrk
spod malowanej skrzyni!...
...Nuż błony w
okienkach przecierać, słonko
przez nie do chaty puszczać, tę złotą jasność po kątach roznosić, to aż
wszystko pachniało dokoła!
Pracy, co prawda, było dość,
ale tej wdzięczności ludzkiej jeszcze więcej.”
Szczególnie zainteresowało mnie to
przecieranie błon w okienkach bo w naszym mieszkaniu sporo tych błon i o
słusznych rozmiarach. I oczywiście dozgonną wdzięczność ludzką czyli moją by te
pracowite istotki miały zapewnioną.
W książce stoi jak byk, że: "Każda chata ma swojego skrzata" więc wystosowałam ogólnie dostępne
zaproszenie cytując za poetką:
„Bożęta, Bożęta!
Prosim na te święta!
Na żubrze pieczenie,
Na rogi jelenie,
Na kura, co skacze,
Na białe kołacze!”
...z naciskiem na rogi jelenie bo te mam na 100%, natomiast pieczeni z żubra i skaczącego kura na święta nie planuję... chociaż... kto to może wiedzieć...
Niestety nic z tego nie wynikło... obecności krasnoludków w naszym
mieszkaniu nie stwierdziłam. Postanowiłam zatem sprowadzić jednego w inny
sposób i liczyć na to, że będą go odwiedzać znajomi i rodzina i być może zostaną
na dłużej bo kątów Ci u nas dostatek, a może nawet z czasem się zadomowią na
dobre.
I
tak oto trafił do nas Opałek, byłam pewna, że to imię na cześć Koszałka-Opałka, niestety prawda jest inna…
Opałek
okazał się wzorem nieroba, w zasadzie nie ma z niego żadnego pożytku, całymi
dniami kiwa się na swojej huśtawce z fajką w małych skrzacich ustach, nie
zważając na obowiązujący w domu zakaz, już wiecie skąd imię Opałek? To od tej notorycznie palonej fajki!
W dodatku bezczelnie zasłania kotom widok z okna.
Postanowiłam
podejść go inteligentnie…
Podsunęłam >zupełnie przypadkiem< w
okolice miejsca, w którym skrzat przebywa najczęściej, książkę ze wspomnianą tu
opowieścią o dzielnych poddanych króla Błystka.
Przy okazji krótka wzmianka o tym egzemplarzu baśni.
Jest to wydanie z 1955 roku, było w rozsypce i jakieś 20 lat temu oddałam książkę do introligatora, zyskała piękną okładkę, i dzięki posklejaniu i pozszywaniu służy do dziś :)
Ilustracje do tego wydania wyszły spod ręki wspaniałego ilustratora Jana Marcina Szancera.
Wracam do tematu, mój chwyt z podrzuceniem książki niestety nie trafił na podatny grunt. Opałek nie wykazał najmniejszego zainteresowania klasyką polskiej literatury dla dzieci :(
Siedzi sobie nadal na bujaczku, pali fajkę, nic nie robi i tym samym pogrzebał resztki mojej dziecięcej wiary w krasnoludki... No cóż, może to już czas wydorośleć i przestać wmawiać sobie, że w baśniach jest trochę prawdy?
Trzeba zakasać rękawy i samodzielnie umyć błony w okienkach... albo przy pomocy pana domu :)))
A Opałek niech sobie siedzi z fajeczką i robi dobre wrażenie. W końcu stara i lubiana w krainie krasnoludków piosenka mówi:
"Precz, precz od nas smutek wszelki,
Zapal fajki, staw butelki!"
Pozostało mi więc cieszyć się, że mój skrzat nie obstawia się butelkami ;)
.....................................
A teraz na serio :)
Udało mi się kupić na aukcji tę starą zabawkę, prawdziwe perpetuum mobile, wprawiona w ruch kiwa się bardzo długo, świetnie ktoś ją wyważył.
No to bujaj się na zdrowie Opałku!
A ja muszę nadrobić zaległości albumowe...
..........................
"Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!
Spytajcie się tylko niani."
SentiMenti
Ha ha ha!!!!!! Ubawiłam się setnie tą opowieścią.
OdpowiedzUsuńOpałek megakiczowaty, ale pewnie dlatego aż piękny. W Twoim królestwie świetnie mu, choć to nieróbstwo z ócz bije.
Też mam takie wydanie "Krasnoludków...." tyle, że ja szlachetne ryciny Szancera osobiście w wieku wczesnoszkolnym pokolorowałam. A książkę zaczytałam prawie na śmierć :)
W temacie krasnoludków powiem tylko, że moje też nieroby, choć bezfajkowe.
Ściskam :))
Fajkę zabrać, to równowagę straci, nie będzie się tyle bujał, bo spadnie ze stołka i się do roboty weźmie ;) pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńo! i to jest myśl!
Usuńale sie zadomowil!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSenti, jak ci się jednak uda zwerbować krasnoludki (te pracujące, nie kurzące fajki) to ślicznie proszę o użyczenie na dzień czy dwa (u nas jednakowoż nieco mniej tych błon do ogarnięcia)
OdpowiedzUsuńBuźka!
umowa stoi :)
Usuńooo ale skrzat co porządku będzie pilnował, tak?;) świetny jest!
OdpowiedzUsuńdobrego dnia i całego weekendu:)))
dziękuję za tę super opowieść ;) chyba każdy chciałby takiego...wróć ...no prawie takiego krasnoludka ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i mam nadzieję - wiosennie
no tak, krasnoludek prawie doskonały :)))
OdpowiedzUsuń