czwartek, 31 marca 2011

mam niezłą klatę :)

Historia klatki.
Zobaczyłam ją na aukcji internetowej, wpadłam w zachwyt nad klatką i nad jej niską ceną. Dodałam do obserwowanych aukcji żeby zalicytować tuż przed zakończeniem. Minęło kilka dni i nadszedł oczekiwany dzień, czekałam sobie przy komputerku na godzinę zero i kilka minut przed zakończeniem aukcji mąż zawołał mnie żebym zobaczyła coś w TV, poleciałam i tak mnie wciągnęło, że wróciłam kilka minut po zakończeniu aukcji, a klatkę kupił ktoś inny :(
Przez chwilę rozpaczałam ale postanowiłam jeszcze zadziałać, nie miałam nic do stracenia... Napisałam do sprzedającego, że gdyby jakimś cudem transakcja nie doszła do skutku i klatka nadal była do kupienia to ja jestem pierwsza w kolejce. Nie miałam nadziei na to bo w końcu jeśli ktoś zalicytował to nie po to żeby zrezygnować...
Jakież było moje zdziwienie gdy następnego dnia otrzymałam wiadomość, że kupujący zrezygnował i to ja mogę klatkę nabyć :))))
Taki mój mały cud :)

I tym sposobem klatka przywędrowała do mnie.

Jako pierwsza przydatność klatki do zamieszkania postanowiła sprawdzić Mirabelka.

Od sprzedającego dowiedziałam się, że klatka jest przedwojenna, zrobił ją jakiś zakonnik z Klasztoru OO. Bernardynów w Dukli.


Klatka wykonana jest z cieniutkich patyczków łączonych drutem, precyzyjna ręczna robota.

Przeszła u mnie dokładne czyszczenie podczas którego odkryłam, że szczeliny między deseczkami dna klatki wypełnione są stronami gazety lub książki, odezwał się we mnie pierwiastek odkrywcy-archeologa i już wyobraziłam sobie, że na tym skrawku gazety będzie data potwierdzająca wiek klatki, albo jakiś ciekawy fragment przedwojennego artykułu, a może tajna informacja ;)
Niestety nic takiego nie było, ale pochodzenie klasztorne domku dla ptaszków się potwierdziło, bo na skrawku coś o drodze krzyżowej można przeczytać.



Widok z wnętrza.

W klatce przez chwilę mieszkał Pan Zadumany (kojarzycie gościa? tu i tu i tu było o nim), ale gdy ujrzałam łzę na jego zadumanym policzku zrozumiałam, że to nie miejsce dla niego ;)


Pan, który klatkę mi sprzedała bardzo się ucieszył, gdy usłyszał, że nie będzie w niej mieszkał ptaszek, bo jego pasja to ornitologia i nie mógłby mieć w domu ptaka w niewoli dlatego też klatki się pozbył (na moją uciechę :)

U mnie w klatce zamieszkało stado ważek, które mają pewną cechę łączącą je z robaczkami świętojańskimi - świecą w ciemności :)))


pa pa :)


8 komentarzy :

  1. Świetny zakup a wykorzystanie z połączeniem z ważkami cudne! )

    OdpowiedzUsuń
  2. klatka fajowa
    ja mam taką ze sklepu bez historii
    ehhh

    OdpowiedzUsuń
  3. wciągająca historia z efektownym zakończeniem :)
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę jaką świetną historię ma z pozoru zwyczajna rzecz :) Jestem pewna, że u Ciebie będzie jej dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fascynująca, zwłaszcza te skrawki gazetowe, takie niby nic, a pełne treści....

    OdpowiedzUsuń
  6. FANTASTYCZNY pomysł na ważki w klatce (i sama klatka też fantastyczna )

    OdpowiedzUsuń
  7. faktycznie niezła ta klatka! też bym taką chciała... prezentuje się cudownie!

    OdpowiedzUsuń