piątek, 14 września 2012

negatyw

a dokładniej negatyw Mirabelki...

Tadam!
Chcę Wam kogoś przedstawić, Lejdis & Dżentelmen:

oto Molly

Postanowiliśmy zaadoptować drugiego kota i Molly jest właśnie efektem tego postanowienia, pochodzi ze schroniska w Sosnowcu, ma trzy lata czyli jest teraz o rok starszą przyrodnią siostrą Mirabelki :)
Jest u nas już cztery dni i zaczyna czuć się coraz swobodniej.

Mira z różnych bezpiecznych miejsc obserwuje nową mieszkankę.

Jeszcze trochę na siebie fuczą ale potrafią już zjeść wspólnie posiłek w dość pokojowej atmosferze.



*****************************************

W związku z tym, że w ciągu ostatniego tygodnia dużo czasu spędziłam  na stronach internetowych schronisk, fundacji, serwisów ogłoszeniowych, rozmawiałam z wolontariuszkami i tymczasowymi opiekunami kotów szukających domów, mam do Was gorącą prośbę: sterylizujcie i kastrujcie swoje koty.
Jest tak dużo kociaków szukających domów, wiele z nich nigdy nie opuści schronisk, wiele kotów nigdy do schronisk nie trafi i całe życie spędzą np. na działkach, krótkie życie, o wiele lat krótsze niż życie kotów w domkach...
Nie trafia do mnie tłumaczenie osób, które mają w domu niewysterylizowane kotki (oczywiście nie dotyczy to kotów rasowych rodowodowych w hodowlach) i zapewniają małym kociakom nowe domy.
Rozrysowałam to co chcę napisać.
Jeśli kotka ma w roku dwa mioty, a w każdym miocie powiedzmy pięć kociąt, to po roku do nowych domów trafia 10 kotećków. Wasza kotka jest niewysterylizowana więc powinnam założyć, że nowi właściciele potomków Waszej kici też ich nie wysterylizują/wykastrują, ale zakładam bardzo optymistyczną wersję, że tylko jedna kotka z każdego miotu nie zostanie poddana temu zabiegowi, zobaczcie co się wówczas dzieje. Na świat przychodzi mnóstwo małych słodziaków i nawet jeśli nowi właściciele znajdą dla nich domy to jest to tylko pozorny hepiend, bo do tych kilkuset domów mogłyby trafić koty bezdomne, tak samo słodkie i kochane jak potomkowie Waszej ukochanej kotki, a Wy im tę możliwość odbieracie.

Założyłam, że tylko jedno kociątko z każdego miotu nie zostanie poddane zabiegowi, a jeśli dwa...
Ta liczba powiększa się gdy weźmiemy pod uwagę jeszcze niewykastrowane koty, które zostaną ojcami wielu małych słodziaków.
Mam nadzieję, że dobrze mnie zrozumiecie, dajmy szansę bezdomnym zwierzętom na znalezienie opiekunów, sterylizacja i kastracja nie są bardzo drogimi zabiegami, często gminy dofinansowują te zabiegi...

Kurczę, rozpisałam się ale ilość bezdomnych zwierząt jest przytłaczająca, a tak łatwo to zmienić.
I dodam jeszcze, że w sumie to do tych przemyśleń oprócz tego, że tematem tym żyłam przez ostatnich kilka dni skłonił mnie też post Nordstjerny, pewnie się powtarzam ale myślę dokładnie tak samo jak ona więc wybaczcie, w dobrej wierze to robię :) 


Mirabelka i Molly są u nas i bardzo się z tego cieszę :)
I pozdrawiam Was cieplutko :)


dzięki za odwiedziny :)
SentiMenti



a w poprzednim poście było o:
zmianach w dziejniku

24 komentarze :

  1. Piękny koci duet black & white !!!
    Popieram z całych sił, sterylizacje i kastracje kotów.
    Dbajmy z głową o koty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez moje życie przewinęło się sporo kotów, ale nigdy nie miałem białego :(( Choć czarne są najładniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna :-)
    Kiedyś miałam białą kotkę...
    Razem tworzą śliczny biało-czarny duecik :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm ... ja to wszystko rozumiem ... problem niechcianych kotów i psów bo przecież ich tez mnóstwo w schroniskach się znajduje, tylko zawsze kiedy myślę o temacie sterylizacji czy kastracji to jakiś wewnętrzny głos mi podpowiada, że to przecież ingerencja w naturę jest ... zabieg to jednak zabieg, operacja, ból ... po tych zabiegach zwierzę w wielu przypadkach już nie jest takie same bo ich gospodarka hormonalna została zaburzona czyż nie .... czy nam ludziskom wolno ... ech takie przemyślenia mam zawsze w tym temacie ... co o tym myślicie .... ja Broń Boże nikogo nie neguje tylko no same rozumiecie prawda ????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dużo poczytałam sobie na temat tych zabiegów i myślę, że nie tylko nam wolno ale jest to naszym obowiązkiem gdy bierzemy kota pod opiekę, a dodatkowym argumentem może być to, że kotki ominie wiele bardzo poważnych chorób dzięki takiemu zabiegowi więc żadnej krzywdy im nie robimy tylko przysługę :)

      w naturę zaingerowaliśmy 9 i pół tysiąca lat temu gdy udomowiliśmy dzikie zwierzę, teraz musimy się nim rozsądnie opiekować, więc ja jestem za;

      dzięki Kasandro i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ja mam kicię wysterylizowaną, tylko przez pierwsze kilka dni nie bardzo wiedziała, co się z nią dzieje, ale i tak pierwszego dnia po zabiegu chciała skakać po schodach. Z tego, co zaobserwowałam bardziej dyskomfortowe od zabiegu sterylizacji była dla niej rekonwalescencja po tym, jak została pogryziona przez innego kota. Moja była jedną z całego miotu od kotki przybłędy, która okociła się u mnie na podwórku. Pozostałe maleństwa wraz z dorosłą kotką powędrowały na wieś do znajomych, ale gdybym wiedziała, jak tam będą traktowane, to na pewno zostałyby u mnie, nawet jeśli wiązałoby się to z kosztami sterylizacji czy kastracji dla całego towarzystwa.
      Mój psiak nierodowodowy husky też jest wykastrowany. Wykurował się bardzo szybko, po kastracji nadal znaczy teren, ale na plus jest to, że jest bardziej skoncentrowany na mnie, bo kiedyś można było go wołać, a i tak były rzeczy bardziej ciekawe. Teraz uwielbia przytulanie i głaskanie. Na spacerach też mam łatwiej, bo już tak bardzo nie wącha i nie ciągnie do zapaszków pozostawionych na trawie. Jeszcze mam suńkę, która na wiosnę też zostanie poddana zabiegowi.
      Jestem jak najbardziej za tymi zabiegami. Mam porównanie, jakiego czasu potrzebuje człowiek po zabiegu chirurgicznym na rekonwalescencję, a ile kot. U kota przebiega to zdecydowanie szybciej.
      Bardzo fajnie przedstawiłaś na rysunku, co się dzieje w najbardziej optymistycznym z wariantów, bo przecież tylko jedna niesterylizowana kotka w miocie, to jest sytuacja bardzo nierealna. W Polsce jest jeszcze bardzo mała świadomość ludzi, co się wiąże z mnóstwem bezpańskich psów i kotów, a przecież tak łatwo można to zmienić.

      Usuń
  5. "Czarny kot, biały kot" - piękna kontynuacja historii Mirabelki (i tu pytanko: czy Molly słyszy? - oczy ma żółte, więc pewnie tak) :)
    Życzę szybkiego zaprzyjaźnienia się dziewczynek i wspólnych szalonych biegów po domu, nie ma lepszej "telewizji" niż kocie zabawy :))
    I oczywiście bardzo dziękuję za Twój głos w kociej sprawie i za ten niezwykle sugestywny rysunek - pozwolę sobie podlinkować go jako drugie PS do mojego posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słyszy :) tylko udaje albinosa ;)
      i w ogóle jest świetna choć jeszcze pewnie minie trochę czasu zanim nas polubi :)

      pozdrówka :)

      Usuń
  6. gratulacje dokocenia:) śliczna Molka:) , mój Amikowski mógły sie znimi zakolegować . taki kompromis między black and white;)
    nasz tez sosnowiecka przybłęda:)

    OdpowiedzUsuń
  7. no piękne jing i jang :) Moja szykuje sie do sterylizacji.. ale bardziej po to zeby siebie i nas nie meczyła ciągłymi rujami..bo przez to ze mieszkamy na 8 pietrze jest kotem domowym.. nie ma szans na amory z przypadkowymi kotami.. i rozmnarzanie się.. Wytarmos piekności ode mnie za uszami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prześliczna nowa panienka:) Ja od 30 lat kocham koty i też jestem zwolenniczką sterylizacji. W starym mieszkaniu miały możliwość wychodzenia z domu. Teraz Fiśka siedzi w domu i na balkonie. Chyba, że jest na gościnnych występach u mojej siostry. Tam wraca do domu po północy. Ale jest wysterylizowana, więc może pobiegać po ogródkach. To druga kotka, którą wysterylizowaliśmy. Pierwsza była u nas 14 lat, ale wysterylizowana została po dwukrotnym urodzeniu kociaków. Długo musiałam namawiać moją mamę, bo takie ładne będzie miała dzieci... Ale jak w domu było kilka kociaków, którym niełatwo było znaleźć opiekunów, to zaczęła mówić inaczej. Podwórowej Mamulce pomagałyśmy ze dwa lata. Ale jak okociła się, problem był podobny. Po dwóch miesiącach "odchowania" musiałyśmy oddać kocięta do schroniska. Ale jak kolejny raz miała się okocić, to byłam w rozpaczy. Zatrzymałam jej jednego kociaka, naszą Fiśkę właśnie, a dwa malutkie jednodniowe oddałam do uśpienia. Zrobiłam to dwa razy - pierwszy i ostatni. Mocno to przeżyłam, ryczałam jak bóbr. Więc nikt mnie nie przekona, że usypianie czy oddawanie do schroniska jest lepsze niż sterylizacja.

    Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale SentiMenti podjęła ważny temat.
    Pozdrawiam wszystkie kocie mamy i kocich ojców:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podpisuję się oburącz pod prośbą, apelem o kastracji i sterylizacji. Miałam dwa kocury, oba sterylizowane, choć w pełni domowe.
    Najgorzej jest na wsiach, gdzie poziom świadomości jest prawie zerowy, kot jest do łapania myszy. Ja nie łapie to darmozjad.

    Białe i czarne piękne :)))) uwielbiam białe koty, czarne koty, szare koty... ech.... wszystkie koty. Trochę żałuję, że nie mogę wziąć drugiego kota, ten którego mam ma cukrzycę, drugi kot w domu to dla niego wielki stres, stres u kota powoduje wzrost poziomu cukru, a mój na szczęście jeszcze jest na prochach nie na insulinie i daje chłopak radę, więc za wszelką cenę chcę mu oszczędzić dodatkowych wrażeń. Ale faktycznie dwa koty w domu to wielka frajda, zresztą ja strrrraszliwie lubię te pałętające się po domu 'ogony'.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alizee, wiem, że teraz to już trochę za późno na takie porady, ale może jednak choć trochę się przydadzą (wiem o przypadkach wyprowadzenia kotów z bardzo ciężkich schorzeń za pomocą właściwej diety), a już na pewno warto się tym zainteresować na przyszłość. Cukrzyca u kotów najczęściej jest wynikiem karmienia "zbilansowanymi" gotowymi karmami, które zawierają mnóstwo węglowodanów (kotu niepotrzebnych), zboża, soję i tanie białko roślinne, bardzo obciążające kocie organy wewnętrzne. Tak naprawdę, jedyne, co tam jest zbilansowane, to bilans płatniczy firmy produkującej "to coś". Pod płaszczykiem kociego zdrowia wciska się opiekunom kotów produkt szkodliwy, ale za to pozwalający dobrze zarobić. Jako wieloletnia zwolenniczka karmienia kotów mięsem polecam dietę BARF (w sieci jest dużo informacji i przepisów na przygotowanie zdrowego jedzenia dla kota, również po polsku, np. w.barfnyswiat.org).

      Usuń
    2. errata: www.barfnyswiat.org

      Usuń
  10. Podpisuję się rękami, nogami i czymkolwiek jeszcze zdołam. Jestem członkiem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOZ) i to co dzieje się w schroniskach to czarna rozpacz. Mimo iż ludzie tam pracujący w dużej mierze to pasjonaci i stają niemal na rzęsach żeby zapewnić im dom to i tak schroniska są przepełnione! We Wrocławskiej kociarni przebywa obecnie prawie 2x więcej kotów niż przewidywano to planując pomieszczenia .... Niestety większość jest "nieadopcyjna" bo a to uszko rozgryzione, a to słabo widzi a to noga nie do końca działa, czy po prostu maja więcej niż4-5 lat. Ludzi którzy decydują się na adopcję dorosłego zwierzaka jest baaaaaaardzo mało. A mi za każdym razem pęka serce gdy wchodzę do ich boksów, bo koty, te które normalnie przychodzą tyko kiedy im się podoba i same są panami sytuacji (kociarze wiedzą o co chodzi) tam potrafią wręcz żebrać o choćby chwilę uwagi. Chwała Ci więc za to co zrobiłaś i dzięki za przekazanie tego czytelnikom. Jeśli choć jedną osobę skłoni to do refleksji to było warto !

    OdpowiedzUsuń
  11. i ja się podpisuję pod Twoim apelem Joasiu...
    u mnie dwa kotecki (uratowane od śmierci) - jeden po sterylizacji, drugi po kastracji... i gdyby mi przyszło przygarnąć następnego, to pierwsze kroki skierowałabym do weta na zabieg...
    cieszę się ogromnie, ze Mira bedzie miała towarzystwo:) obie kotki przecudnej urody:) fajnie, ze znalazły taki ciepły dom... niestety DUŻO ZA DUŻO jeszcze kotów (i nie tylko) cierpi niedolę...
    pozdrawiam Joasiu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Molly jest cudowna :) obie Panienki są! :)
    a my mamy naszego rudzielca dla odmiany :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Napisałam już i Nordsjerny, napiszę i tutaj:
    Popieram w całej rozciągłości. My mamy 2 koty. Kotka uraowana przed utopienie jak jeszcze była kociątkiem, a kocurek uratowany przed zamarznięciem na działkach. Oba trochę oczywiście od razu wysterylizowane i wykastrowane jak tylko do nas trafiły. Z kicią czekaliśmy trochę aż podrośnie (miała 6 tygodni jak ją wzięliśmy). I też nie rozumiem skąd się wziął mit, ze kotki powinny choć raz urodzić. Moja nigdy nie miała małych, ma już 10 lat i ma się świetnie... Żal mi tych wszystkich bezdomnych kotów. A właśnie najbardziej żal tych dorosłych, które odratowane przesiadują teraz w schroniskach, nikt ich nie chce, bo ludzie wolą małe koteczki od domowej kici... Smutne to bardzo...

    A woje koty są prześliczne. Pozdrowienia dla nich od Lady i Tosia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Cię, KOBIETO! :D
    I myślałam, że za talent, ale wiedziałam podskórnie, że przede wszystkim za serce. Proszę, włala, mam potwierdzenie :)
    Życzę Wam, żeby się szybko kotki dogadały i żeby było Wam razem mrucząco dobrze w Waszym stadzie :)
    Oj, Mirabelka lekko zjeżona i ogon napuszony ;D Ale to minie!

    Do apelu się dołączam i dorzucę tylko szybką informację, że dziś się okazało, że pewna cudna pół-dzika trójkolorowa kicia z Borów i jej dwoje kociąt znalazło dom.

    Jestem szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Molly cudowna , Mira również:) popieram akcję z całego serca -pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Śliczne są! ....a jak się komponują z wnętrzem ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. O niech mnie gęś kopnie! Piękność normalnie! :) Ja mam dwa burki. Plan zawsze był taki by mieć rudzielca lub szaraka, ale moje plany zazwyczaj pozostają w potencji. Życie planuje za mnie. Źle jednak na tym nie wyszłam, bo burki kocham z wzajemnością :))))
    Co do sterylizacji święta racja, tylko gorzej ze zmianą ludzkiej mentalności.....

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne obie kotki :). Jeżeli chodzi o sterylizację/kastrację, to co roku w marcu można zrobić taniej- więcej na stronie akcji: http://www.akcjasterylizacji.pl/. Moja kotka po kilku godzinach po zabiegu wskakiwała na kaloryfer. A jak kot wysterylizowany i wychodzący, to warto go jeszcze zachipować, w razie jakby się zgubił :). Podobnie zresztą z psami :).

    OdpowiedzUsuń