Jeden z komentarzy pod poprzednim postem, tym o przemalowanej na żółto szafce, przypomniał mi o tym, że wiosną malowaliśmy kuchnię, a proces dobierania koloru trwał długo :)
Zanim wybiorę kolor farby na ściany kupuję różne próbki i maluję nimi wszystkie ściany w pomieszczeniu. Potem mieszkam z tymi plamkami jakiś czas i przyglądam im się w świetle dziennym i sztucznym i przy różnej pogodzie. Dla mnie wybór koloru jest ważny, będę przebywać wśród tych ścian na co dzień przez kilka lat więc muszę być pewna, że to jest na pewno to. Maluję plamki koloru na wszystkich ścianach, kolor czasem zupełnie różnie wygląda na ścianach na wprost okna i na tej do okna prostopadłej. Tu miałam osiem propozycji, w sklepie wydawały mi się do siebie bardzo podobne (sklepowe światło zupełnie nie nadaje się do oceniania takich kolorów), a tu widać jak one się od siebie różnią. Stopniowo drogą eliminacji odrzuciłam wszystkie te farby.
I kupiłam jeszcze jedną, doszłam do wniosku, że ma przypominać kolor tych starych cegieł (na lewo od obrazu i pod obrazem).
Bingo! Trafiony zatopiony! Farba o nazwie "totalnie zauroczony" (Bondex) faktycznie mnie zauroczyła. Mogliśmy przystąpić do pracy.
Gotowe. Tak wygląda przy cegłach.
Dotąd część robocza kuchni oddzielona była wizualnie od reszty ciemno szarą wysoką lamperią, teraz chciałam ujednolicić całe pomieszczenie. Tu porównanie:
Pochłaniacz zrobiliśmy tak.
O obrazie było tu.
A w poprzednim poście było o malowaniu szafki :)))